[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednocześnie w lustrze.
- Nie masz pojęcia... jak...
- Mam. - Zaczął szybciej oddychać. - Te lustra są
wspaniałe. Działa na mnie nawet sama świadomość, \e teraz
mnie widzisz.
Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust wydobył się tylko jęk.
- Linc, ja...
A potem ogarnął ją ocean rozkoszy. Ruchy Linca nasiliły
się i po chwili po raz kolejny oboje szczytowali. Piąty czy
szósty. Ju\ nawet nie chciało im się liczyć.
Aó\ko zadr\ało i zapewne sufit na dole zatrząsł się trochę.
Oboje legli w pościeli wyczerpani, lecz szczęśliwi.
- Och, Linc... - Trudy sama nie wiedziała, czy to dlatego,
\e przedtem była tak spięta, czy te\ z powodu luster, ale seks
miał dziś na nią dobroczynny wpływ. - Tak mi dobrze.
Zaczął ją pieścić i znowu poczuła, \e ma na niego ochotę.
Sięgnęła w dół, tam gdzie był jego członek. Czy to mo\liwe,
\e ju\ zdołał się podnieść po kolejnej bitwie? Linc był
naprawdę niesamowity.
Po raz kolejny poczuła go na sobie. Spojrzała w lustra,
szukając dodatkowej podniety, która tak naprawdę wcale nie
była jej potrzebna.
W samą porę. Jedno z luster obluzowało się i zaczęło
opadać wprost na głowę Linca. Na szczęście zdołała je
przytrzymać wyciągniętą do góry nogą.
- Trudy, czy coś się stało? - spytał zaniepokojony.
- Nie, nic takiego - odparła, nie chcąc go za bardzo
niepokoić. - Tylko jedno z luster za chwilę mo\e ci się rozbić
na głowie.
Zamiast jej pomóc zaczął się śmiać. A\ cały trząsł się na
jej ciele.
- Wiesz, \e to bardzo dziwne, kiedy mę\czyzna się
śmieje, chocia\ wcią\ masz go w sobie - zauwa\yła cierpko.
Uniósł nieco głowę.
- Powinnaś się przyzwyczaić. Coś mi mówi, \e to nie po
raz ostatni.
- Przyczepiłam je naprawdę mocno - broniła się.
- Musiałeś za bardzo rozhuśtać łó\ko.
Linc zaśmiał się raz jeszcze.
- Czy masz coś przeciwko temu? - spytał, kryjąc
rozbawienie.
- W sumie chyba nie. - Odwzajemniła jego uśmiech. -
Biedna Millicent.
Linc westchnął głęboko.
- Zupełnie o niej zapomniałem. W ogóle zapomniałem o
istnieniu innych ludzi. Przydałby nam się jakiś
dzwiękoszczelny pokój. Albo domek gdzieś na odludziu.
Gdyby wiedział, jak to zabrzmi, na pewno by tego nie
powiedział.
- Musisz ze mnie zejść, bo puszczę to lustro - ostrzegła.
Natychmiast się usunął, a ona złapała gładką powierzchnię
dwiema stopami. Lustro zwisało teraz tylko na jednym drucie.
- Interesująca pozycja - rzekł, patrząc na nią w
zamyśleniu. - Mo\e spróbowalibyśmy się tak kochać?
- Wolałabym nie. Jest mi bardzo niewygodnie. Szybko
chwycił lustro. Trzymał je, a jednocześnie spoglądał w stronę
łazienki.
- Mo\esz na mnie chwilę zaczekać? - spytał.
- Zaraz wrócę.
Trudy wzięła lustro. Jeden z drutów po prostu się
obluzował. Poradzi sobie sama. Nie potrzebuje do tego
pomocy Linca.
- Jasne, idz.
- Tylko mi nie zniknij - uprzedził, zeskakując z łó\ka.
Trudy wiedziała, \e będzie chciał porozmawiać o
dzisiejszej kolacji. Większość osób oczekiwałaby na pewno
wyjaśnienia sytuacji. Być mo\e Lincowi zale\ało na tym, \eby
przeprosiła jego rodziców za swoje zachowanie. Chocia\ nie
miała na to ochoty, gotowa była na to przystać. To prawda, \e
trochę ją poniosło.
Właśnie dlatego zdecydowała się nie uciekać dziś przed
nim jak Kopciuszek.
- W porządku, zaczekam.
- Zwietnie. - Linc złapał swoje ubrania i ruszył do
łazienki.
Wstała i naga zabrała się do przyczepiania lustra. Nie było
to takie łatwe, jak się wydawało. Kiedy wrócił, wcią\ stała z
wyciągniętymi ramionami i usiłowała mocniej zacisnąć drut.
- Proszę, scena jak z Playboya" - stwierdził.
- A ty wyglądasz jak facet z magazynu dla kobiet -
stwierdziła. - Mo\esz potrzymać lustro?
Linc zdjął buty i wszedł na łó\ko w samych skarpetkach.
Kiedy ju\ zaczepili lustro, doszło do tego, co w zasadzie było
nieuniknione, i znowu znalezli się w pościeli. Linc
zaproponował, \eby zrobili to tym razem na boku, tak by
oboje mogli patrzeć.
Nastąpił kolejny cudowny orgazm i Linc raz jeszcze
musiał udać się do łazienki. A w końcu nasyceni poło\yli się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]