[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Porywacz krasnali? Chyba żartujesz. Czy ja wy-
glądam na krasnala?
Charlie spojrzał na budynek, potem na bujną tropikalną
zieleń ogrodu. Mógłby się w tam ukryć nie jeden, a tuzin
włamywaczy, pomyślał.
- Mimo wszystko wolę cię odprowadzić.
- No dobrze. - Kiedy stała już przed drzwiami i szu-
kała kluczy w torebce, oznajmiła: - Jak widzisz, nikt nie
1
czai się w zaroślach. Możesz już wracać.
Spojrzał na nią, zaskoczony jej oschłym tonem.
-Nie zaprosisz mnie na kieliszeczek na dobranoc?
- Nie. Zaśmiał się.
- To może na kawę?
- Po kawie nie mogę zasnąć - odparła sucho.
- A na śniadanie? - spytał, uśmiechając się przekornie.
- Czy ty aby nie próbujesz molestować mnie seksu-
alnie, Charlie? - zażartowała, choć zrobiło jej się dziwnie
gorąco.
- A powinienem? - spytał wesoło.
Triumfalnie wydobyła z torebki komplet kluczy.
- Dzięki za podwiezienie - powtórzyła. - Teraz
chcę tylko jak najszybciej znalezć się w łóżku.
Charlie pomyślał, że chętnie by jej tam towarzyszył.
Przełknął ślinę.
59
S
R
- No tak. Powinienem już iść.
Carrie przytaknęła energicznie, jednak ani ona, ani
Charlie nie próbowali się ruszyć z miejsca.
- Jeszcze raz dziękuję, że mnie podwiozłeś - powie-
działa speszona, czując na sobie jego spojrzenie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł i dalej
wpatrywał się w jej usta.
Wciąż stała nieruchomo, wsłuchana w gorączkowe
bicie swojego serca, on zaś wiedział, że powinien od-
wrócić się na pięcie i odejść, ale było już za pózno. Za
długo patrzył na jej usta, za długo wdychał jej zapach, by
teraz się wycofać.
- Każ mi odejść - poprosił ją cicho.
- Odejdz - wyszeptała drżącym głosem, zawieszając
wzrok na jego ustach.
Zbliżył się do niej, spowijając ją cieniem, i szepnął:
- Ale powiedz to tak, żebym ci uwierzył.
60
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Dla Carrie także było już za pózno na odwrót. Mogła
myśleć tylko o jego ustach, wyobrażała sobie te jego
piękne, silne dłonie na swoim ciele.
Pierwszy pocałunek wcale nie był delikatny i nie-
śmiały, lecz gorący, brutalny i gorączkowy. Rozpalił ją w
jednej chwili. Charlie całował ją władczo, niecierpliwie,
przypierając ją plecami do drzwi. Carrie nie pozostała mu
dłużna, odwzajemniła pocałunek, ocierała się o niego
biodrami.
Chciała być dotykana, pieszczona. I wiedziała, że po-
całunki jej nie wystarczą.
-Chodz - wyszeptała, odrywając się od niego z wy-
siłkiem.
Wyjął jej klucze z ręki i otworzył drzwi, a potem po-
rwał ją na ręce. Już wiedział, że Carrie piekielnie dobrze
się całuje, namiętnie i grzesznie, i bardzo chciał się prze-
konać, czy w łóżku też jest tak szalona.
-Gdzie sypialnia? - spytał zdławionym głosem.
Wskazała kierunek i po chwili nieledwie rzucił ją na
łóżko. W złotawym świetle, które wsączało się przez
okno w dachu, wyglądała jak bogini. Usta miała o-
brzmiałe od pocałunków i wilgotne, spod klamry wy-
smyknęły się pasemka włosów, spódnica odsłaniała
piękne uda. Chciał ją zobaczyć nagą. Natychmiast. Przy-
klęknął między jej udami i uśmiechnął się, słysząc
61
S
R
kolejne zdławione westchnienie. Zcisnął ją za ramiona i
pociągnął ku sobie, próbując ułożyć się na plecach.
I uderzył głową o jakiś plastikowy przedmiot, który
ożył nagle, pstrząc ściany sypialni plamami kolorów.
Ryknęła melodia  Twinkle, Twinkle, Little Star", wy-
śpiewywana przenikliwym, elektronicznie generowanym
głosem.
Podziałało to na niego jak kubeł zimnej wody. Fakt, iż
Carrie leży na nim, ocierając się o niego jak kotka, nagle
przestał mieć znaczenie. Pośpiesznie wysunął się spod
niej.
- Przepraszam. - Carrie chwyciła nieszczęsną za-
bawkę, do bólu tęskniąc za jego ciałem.
- Nie. To ja przepraszam. - Sfrustrowany przegarnął
włosy palcami.
Co on wyprawia? I co się stało z jego żelazną samo-
kontrolą? Tak nie można. Wyniki dostanie dopiero za
tydzień. Ona ma dziecko. A on nie ma przy sobie prezer-
watyw. Musi się stąd zabierać. I to już.
Carrie wyłączyła zabawkę i zapadła ogłuszająca cisza.
- To Dany? - spytał, z niechęcią spoglądając na za-
bawkę.
- Tak.
Wstała i odłożyła ją do koszyka przy łóżku. Widziała
jego nerwowe spojrzenia rzucane w kierunki drzwi i
zdawała sobie sprawę, że już nic więcej się nie zdarzy.
Nie mogła sobie wybaczyć, że okazała się taka łatwa. A
jeśli Charlie pomyśli, że każdemu równie ochoczo wska-
kuje do łóżka?
Wyglądała tak uroczo, tak ponętnie, że miał ochotę
popchnąć ją na materac i dokończyć to, co zaczęli.
62
S
R
- Przepraszam - powtórzył, zaciskając pięści, żeby jej
nie dotknąć. - Muszę już iść. %7łałuję, że sprawy wy-
mknęły się spod kontroli. Ja tak nie mogę.
- W porządku, wszystko rozumiem - odparła szorstkim
tonem, który kosztował ją niewiarygodnie dużo wysiłku.
Charlie wciąż był podniecony, a ona zachowywała
się, jak gdyby nic się nie stało.
- Nie sądzę - odparł.
Carrie wzruszyła ramionami.
- Samo życie. Niewielu mężczyzn ma odwagę wiązać
się z samotną matką.
Chciał zaprzeczyć, ale ostatecznie tego nie zrobił.
Próbował dotknąć jej ramienia, ale odsunęła się.
- Przepraszam - powtórzył bezradnie.
- Po prostu idz.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, zdjęła buty i rzuciła się
na łóżko, przeklinając Charliego i własną głupotę.
Jak mogła być taka naiwna? Historia z Rupertem ni-
czego jej nie nauczyła? Jak mogła stracić głowę dla na-
stępnego bogatego lekarza? Niby co taki mężczyzna jak
Charlie miałby zobaczyć w takiej dziewczynie jak ona?
Pochodziła z biednej rodziny, nie miała salonowych ma-
nier, za to miała nieślubne dziecko. Skończyłoby się tak
samo jak z Rupertem. Byłaby dość dobra dla Charliego,
by z nią sypiał, ale nie dość dobra, aby chciał stworzyć z
nią rodzinę, być razem  na dobre i na złe". Takich jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Andrew Sylvia Przyjaciel czy ukochany.03 Miłość pułkownika
    Offutt Andrew Conan i miecz skelos
    0817. Fielding Liz Ogród szczęścia
    Palmer Diana Szczęśliwa gwiazda
    Amy Lane Little Goddess 03 Bound
    America’s Great Depression Murray N.Rothbard
    Morey Trish SpeśÂ‚nione marzenie
    40 Morderstwo w Orient Expresie
    Hassel Sven Batalion marszowy
    cherrypy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • excute.opx.pl