[ Pobierz całość w formacie PDF ]
towarzyskiej pogawędki. Ci z pomocy społecznej może i są palantami, ale wydali na mnie góry szmalu. Dosłownie. Góry.
Co by nie mówić, była to prawda. Dopiero co dostarczyli nam nowe łóżeczko dziecinne, nad którego zmontowaniem Mike biedził się
poprzedniego wieczoru. Z drugiej strony jednak, zaskoczył mnie język, jakiego użyła Emma, mówiąc o nich, i nie było to pozytywne
zaskoczenie. Już miałam odpowiedzieć, a zwłaszcza skrytykować jej słownictwo, kiedy odwróciła się u szczytu schodów. I kupią mi laptop,
wyobrażasz to sobie? To znaczy, jak tylko wrócę do szkoły. Możesz to sobie wyobrazić?
Oczywiście, że mogłam to sobie wyobrazić, bo przecież w tych czasach komputer szybko stawał się czymś więcej niż niekoniecznym
dodatkiem, od dzieci coraz częściej oczekiwano szkolnych wypracowań oddawanych w formie elektronicznej, nie wspominając już o
wyszukiwaniu informacji w Internecie. Oznaczało to, że dzieci znajdujące się w niekorzystnej sytuacji a Emma z całą pewnością zaliczała się
do tej kategorii znajdowały się w sytuacji jeszcze bardziej niekorzystnej niż dotychczas, w porównaniu z rówieśnikami z zamożnych domów
klasy średniej. Emma tymczasem zrobiła smutną minę.
Ale zanim do tego dojdzie, miną wieki, nie? Chciałabym, żeby mi pozwolili dostać go już teraz. Nie znoszę nie mieć z nikim kontaktu.
To też byłam w stanie zrozumieć. Komunikacja między nastolatkami odbywała się w tak dużym stopniu za pośrednictwem komputerów,
że mogłam sobie wyobrazić, jak bardzo czuje się wyizolowana, nie mając własnego. Nie znaczy to, żebym była przeciwna kontrolowaniu
dostępu, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci, którymi się opiekowaliśmy, ponieważ w Internecie można się natknąć na rzeczy, jakich żadne
dziecko nie powinno nigdy oglądać.
Wiem przyznałam, zapraszając ją gestem, żeby weszła do beżowego pokoju, teraz już w pełni urządzonego, z pasującą
kolorystycznie, nową, wesołą pościelą. Ale to nastąpi szybciej, niż ci się wydaje& Poza tym naprawdę powinnaś wrócić do szkoły. A
tymczasem mam laptop i chętnie będę ci go pożyczać. Wystarczy, że mnie poprosisz. Jest jeszcze jedna sprawa& Przerwałam, a Emma,
słysząc nagłą ciszę, odwróciła się. Twoje słownictwo powiedziałam łagodnie. Teraz, kiedy mieszkasz z nami, będziesz musiała trochę
powściągnąć swój język. Nie wiem oczywiście, jakie doświadczenia miałaś z Hannah i Maggie, ale cóż, pracownicy socjalni bywają tacy czy
inni, jednak nie są tym, czym ich nazwałaś.
Emma przyglądała mi się, lekko zmieszana. Uśmiechnęłam się do niej.
Och, nie martw się wyjaśniłam. To mnie nie szokuje. Jestem przyzwyczajona do nastolatków, nie zapominaj, że wychowałam
dwoje własnych. Ciebie też będziemy traktować, jakbyś była jednym z naszych dzieci. A to znaczy, że nawet jeśli przeklinasz, kiedy jesteś
poza domem, w domu nie chcemy tego słyszeć, zgoda?
Teraz Emma wyglądała na zaszokowaną.
Ale ja nie przeklinałam.
Pokiwałam głową.
Kochanie odezwałam się miękko nazwałaś pracowników socjalnych palantami, a w moim słowniku to jest brzydkie słowo. Może to i
jest barwny język, ale nie chcę czegoś takiego słyszeć z ust młodej damy. Nie jestem pruderyjna, ale nie uważam, żeby to ładnie brzmiało,
zwłaszcza kiedy mówi tak młoda mama.
Zaskoczyło mnie i ucieszyło, że była łaskawa się zawstydzić.
Przepraszam odparła cicho. Nawet nie zdawałam sobie sprawy. Po prostu jestem do tego przyzwyczajona. Postaram się już więcej
tak nie mówić. Obiecuję.
Byłam poruszona. Co za kontrast z jej wcześniejszą, agresywnie buńczuczną postawą. Znów uderzyło mnie, jak bardzo w swojej
bezbronności przypomina dziecko. Nie, ona nawet nie przypominała dziecka ona była dzieckiem, wepchniętym w świat dorosłych, w
dodatku pozbawionym jakiejkolwiek dorosłej rodziny, która troszczyłaby się o nią. Często zastanawiałam się, jak to jest, że dzieci, które
przyjmujemy pod opiekę, wydają się nie mieć absolutnie nikogo, kto by je kochał. I równie często przypominałam sobie, że właśnie z tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]