[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyrzucaniu z siebie jeszcze tego i owego, nie bojąc się, że w każdej chwili mogę polecieć na
twarz w zarzygany śnieg. Do pozytywów należało również to, że włosy miałam spięte z tyłu.
Całe szczęście! Wolałam nawet nie myśleć, jak teraz by wyglądały, gdyby swobodnie wiły się
wokół twarzy! Całe w rzygowinach&
Wreszcie koniec.
 Proszę.
Clint podał mi cały kłąb chusteczek.
 Dzię&  Tylko tyle dałam radę wykrztusić, ale chusteczki odebrałam skwapliwie.
Otarłam usta i wydmuchałam nos.
 Drobiazg, moja mała Shannon  powiedział Clint, prowadząc mnie z powrotem do
samochodu. Sądząc po głosie, był wyraznie tą sytuacją rozbawiony.  Wsiadaj  powiedział,
otwierając przede mną drzwi.
 Och, nie, Clint. Proszę, daj mi chwilę. Muszę pooddychać świeżym powietrzem.
 Dobrze, ale tylko chwilę, bo jest bardzo zimno.
Oparł mnie plecami o samochód i trzymając mocno za ramię, drugą ręką zamknął drzwi,
żeby śnieg nie napadał do środka.
 Dasz radę sama stać?  spytał.
 O& oczywiście  oznajmiłam głosem bardzo słabiutkim.
Jednak musiała być w nim determinacja, bo Clint powiedział:
 W takim razie zaraz wracam.
Zcisnął mnie lekko za ramię  miło, przecież chciał mi dodać otuchy  i poszedł na tył
samochodu. A ja stałam i stałam, powtarzając sobie w duchu jak litanię kilka słów, dla mnie
o znaczeniu podstawowym:
 Z dzieckiem w porządku. Z dzieckiem w porządku. Z dzieckiem&
 Wypłucz usta, Shannon. Potem się napij.
Podał mi butelkę z wodą, którą zabraliśmy w ramach prowiantu. Była chłodna,
orzezwiająca, dzięki niej całkowicie pozbyłam się obrzydliwego smaku w ustach.
 Już lepiej?  spytał Clint.
 Jasne. Dzięki.
No, wreszcie udało mi się coś powiedzieć normalnym głosem. Ale nie czułam się jeszcze
dobrze, dlatego postanowiłam, że postoję, póki Clint kategorycznie nie zapędzi mnie do
samochodu.
Staliśmy oboje, ja przez cały czas popijając wodę, a śnieg padał i padał. Był niesamowicie
gęsty, miałam wrażenie, jakbyśmy byli kompletnie odizolowani od reszty świata, schowani
w czarodziejskiej kieszeni naszego małego intymnego świata. Clinta, hummera i mnie. A wokół
nas tylko biel, mokra i cicha& Nic dziwnego, że teraz właśnie przemknęły mi przez głowę
piękne słowa Emersona:
 Uciszmy się, byśmy mogli usłyszeć szept bogów&
Och, gdyby faktycznie było to takie proste! .
Spojrzałam w dół. Tu, gdzie się zatrzymaliśmy, śniegu było po kolana, poza tym z tego
miejsca nie widzieliśmy innych samochodów i sami nie byliśmy widoczni.
 Clint? Dobrze stoimy?  spytałam, mrugając przy tym, żeby strącić śnieg z rzęs.  Ktoś
może na nas najechać&
Najpierw strzepnął mi śnieg z ramienia, dopiero potem mnie uspokoił:
 Autostrada jest zamknięta. Od godziny nie widziałem żadnego samochodu.
 Zamknięta?!  wrzasnęłam. I dobrze, bo to dowód, że czułam się już względnie
normalnie.  To jak my tam dojedziemy?!
 Nie martw się, Shannon. Dojedziemy na pewno. Mój hummer zaliczył już burzę
piaskową, był też na wojnie. Odrobina śniegu to dla niego pestka  oświadczył Clint, spoglądając
na swoją brykę rozkochanym wzrokiem. No tak, ci wspaniali mężczyzni w swoich
samochodach&
Ale kobiety też! Też są wspaniałe i też mają samochody! Ja mojego ślicznego mustanga
zawsze wspominam z rozrzewnieniem! A wracając do sytuacji bieżącej, to pomyślałam, że
w końcu Clint wie, co robi. Powiedział, że dojedziemy, to dojedziemy, więc nie ma sensu
dyskutować.
W związku z powyższym uśmiechnęłam się tylko do niego jak najbardziej promiennie.
 O, czyli doszłaś już do siebie  stwierdził z zadowoleniem i zaczął otrzepywać mnie ze
śniegu. Robił to starannie, więc trwało to chwilę, potem usłyszałam krótki rozkaz:  Jedziemy!
Otworzył drzwi samochodu, praktycznie wrzucił mnie na fotel i brnąc przez śnieg,
obszedł maskę, jednocześnie otrzepując siebie ze śniegu. Kiedy usiadł znowu za kierownicą,
dotarło do mnie, że nadal jest bez kurtki.
 Clint, może oddam ci już kurtkę?
 Dzięki, nie trzeba  mruknął, przeczesując palcami gęste czarne włosy. Mokre od
śniegu bez oporu dały się zaczesać w tył i tam już pozostały jak czarny lśniący kask. Teraz
siwizna, czasami bardzo widoczna, była ledwie zauważalna.
Oczywiście od razu pomyślałam o włosach mego męża centaura. Czarnych i gęstych jak
Clinta, choć pozbawionych siwizny i znacznie dłuższych, dlatego ClanFintan często związywał je
rzemykiem w kitkę. Wtedy ja jak to ja z reguły serwowałam jakiś głupi żarcik. Na przykład że
wygląda jak hiszpański konkwistador, pirat czy inny zabijaka. Z tym że jest w o wiele lepszej
sytuacji niż każdy z tamtych łupieżców, ponieważ w połowie jest koniem i po gwałcie bez
problemu może wywiezć mnie w siną dal, nie zawracając sobie głowy środkiem transportu.
Tak& Clint i ClanFintan są niesamowicie podobni. Oczywiście pewne drobne różnice są,
ale w zimnym świetle śnieżnej rzeczywistości pod koniec dnia praktycznie były niezauważalne&
Nie, to wcale nie jest dobrze. To jest bardzo niepokojące. Bardzo& tak bardzo, że mimo
woli zadrżałam, co Clint oczywiście wyczuł.
 Czy te twoje wizje w snach zawsze działają na ciebie tak mocno?  spytał, spoglądając
na mnie przelotnie.
 Nie, nie zawsze.
 A można wiedzieć, dokąd to Bogini wysłała cię tym razem?
 Można. Do domu.
 Naprawdę? Do Partholonu?!  Koniec lekkiego tonu i uprzejmego zainteresowania.
Było jasne, że teraz Clinta zżera ciekawość.  I co? Co pokazała ci Epona?
 Coś bardzo przygnębiającego. Podczas mojej nieobecności nie dzieje się tam dobrze.
Wiem, że zabrzmi to bardzo nieskromnie, ale wszyscy mieszkańcy Partholonu bardzo potrzebują
Umiłowanej Epony.
Clint pokiwał głową, nie odrywając oczu od drogi.
 A czy widziałaś się z& ClanFintanem?  spytał po chwili.
 Tak. Rozmawiałam z nim.  Ponieważ odpowiedziała mi cisza, dodałam: 
Powiedziałam mu, że wrócę do Partholonu, jak tylko rozwiążemy problem z Nuadą.
 My?!
 Tak, my. ClanFintan widział przez Podział, czyli prześwit w drzewach, także ciebie 
poinformowałam, świadoma, że uśmiech na mojej twarzy można nazwać tylko głupim. 
ClanFintan ma nadzieję, że pod twoją troskliwą opieką nic złego mi się nie przytrafi.
 Ma rację.
 Dzięki. ClanFintan bardzo sobie ceni twoją pomoc.  Owszem, zabrzmiało to
elegancko, ale przede wszystkim powiedziałam to po to, by cokolwiek powiedzieć. Bo szczerze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Jean Lorrah Savage Empire 02 Dragonlord Of The Savage Empire
    Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
    Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm)
    Celmer, Michelle Black Gold Billionaires 02 Eiskalte Geschafte, heisses Verlangen
    Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
    Amber Kell & Stephani Hecht Imperfect Porn 02 Oliver's Online
    Bracia Sabbatini 02 Milburne Melanie Nie wszystko można kupić
    Zelazny Roger Amber 02 Karabiny Avalonu (pdf)
    00_Program nauki_Technik ekonomista 341 02
    Mercedes Lackey Bardic Voices 02 Robin & the Kestrel
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl