[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do przodu! Nie stawać! Wyprostować! wyrzucał z siebie polecenia Angalo.
Na ścianie, obok której się znajdowali, zapłonęła nagle jaskrawa poświata.
Po chwili za nimi rozległo się naprawdę wielkie wrrm .
Rozdział trzynasty
I. I rzekł Arnold Bros (zał. 1905): Wszystko się skończyło.
II. Zasłony, Dywany, Aóżka, Bielizna, Zabawki, Kapelusze, Pasmanteria, Towary
%7łelazne, Elektryka wszelaka.
III. Zciany, podłogi, sufity, windy i takoż ruchome schody.
IV. Wszystko Musi Pójść.
Księga nomów, Wyjście, Rozdział 3, v. I-IV
292
Pózniej, w kolejnych rozdziałach Księgi nomów , napisano, że koniec Sklepu za-
czął się od dużego bum. Nie była to prawda, ale zgodzono się, że ładniej brzmi i robi
większe wrażenie. W rzeczywistości zaś żółto-pomarańczowej kuli, która wytoczyła
się z garażu wraz z resztkami wrót, towarzyszył dzwięk przypominający chrząknięcie
olbrzymiego psa.
Wrrm.
* * *
Prawdę mówiąc, nomy nie bardzo zwróciły uwagę na ten dzwięk, ponieważ były
bardziej skoncentrowane (zwłaszcza te w kabinie) na innych odgłosach wydawanych
przez różne rzeczy, które prawie w nich trafiły.
Masklin był przygotowany na obecność na drodze innych pojazdów Kodeks
drogowy mówił na ten temat naprawdę obszernie. I podkreślał, że najważniejsze to
nie wjeżdżać w nie. Natomiast nie był przygotowany na to, z jaką determinacją inne
pojazdy będą próbowały wjechać w ciężarówkę. Ryczały przy tym przeciągle niczym
chore krowy.
293
Trochę w lewo! zażądał Angalo. Potem zdziebko w prawo i prosto!
ydziebko? powtórzył z namysłem sygnalista. Na zdziebko chyba nie ma
sygnału, czy nie. . .
Zwolnić! Teraz trochę w lewo! Musimy znalezć się na prawnej stronie drogi!
Grimma uniosła głowę znad Kodeksu .
Przecież jesteśmy po prawej stronie.
Ale prawna strona to lewa strona!
Masklin dzgnął palcem kartkę, którą zażarcie studiował przez ostatnich kilka se-
kund.
Tu pisze, że należy okazywać uszy. . . uchano. . .
Uszanowanie podszepnęła Grimma.
. . . właśnie, innym użytkownikom drogi dokończył i nagle wszystkimi szarp-
nęło. Co to było?
Krawężnik. W prawo! Musimy zjechać z chodnika. W prawo, mówię!
Przelotnie Masklin dostrzegł jasno oświetlone okno wystawowe jakiegoś sklepu.
Przelotnie, bo uderzyli w nie bokiem i wrócili na jezdnię w fontannie szkła.
294
Teraz w lewo! W lewo!. . . Teraz w prawo!. . . Dobrze. . . Prosto!. . . W lewo,
powiedziałem. . . Angalo zamilkł, wpatrując się w oszałamiającą mozaikę świateł
i kształtów przed nimi. Tu jest druga droga. . . W lewo! Dużo w lewo, albo i więcej!
Więcej w lewo. . . !
Tu jest znak! podpowiedział mu Masklin
Lewo! zawył Angalo. Teraz prawo! Prawo!
Chciałeś w lewo odezwał się oskarżycielsko sygnalista.
A teraz chcę w prawo! Dużo w prawo! Padnij!
Nie ma sygnału na. . .
Tym razem było to definitywne bum. I to z dodatkiem łubu-du.
Ciężarówka uderzyła w ścianę, przejechała po niej bokiem, sypiąc na wszystkie
strony iskrami, rozjechała zgromadzenie koszy na śmieci i stanęła.
Zapadła cisza, jeśli nie liczyć syku i pingania w silniku.
A potem z dołu odezwał się Dorcas, wolno i groznie cedząc słowa:
Czy bylibyście uprzejmi powiedzieć nam tu, na dole, co wy, do cholery, wypra-
wiacie na górze?!
295
Musimy wymyślić lepszy sposób kierowania odparł mu radośnie Angalo.
I zapalić światło, tam gdzieś musi być pstryczek do światła.
Masklin wstał i rozejrzał się. Zdaje się, że utknęli w wąskiej, ciemnej drodze. I ni-
gdzie nie było widać żadnych świateł. Pomógł wstać Gurderowi i otrzepał go z lekka
przy okazji.
Dojechaliśmy? spytał ogólnie wygłupiony Piśmienny.
Nie całkiem wyjaśnił Masklin. Zatrzymaliśmy się żeby. . . hm. . . wyjaśnić
parę spraw. A zanim oni to zrobią, myślę, że byłoby dobrze, gdybyśmy sprawdzili, czy
z tyłu wszystko w porządku. Ty też chodz, Grimma, bo pewnie będą zdrowo przestra-
szeni.
Wyszli akurat w połowie zaciekłej dyskusji toczonej przez Dorcasa i Angala, doty-
czącej: kierowania, świateł, zrozumiałych poleceń i konieczności ich właściwego wy-
korzystania.
Skrzynia ciężarówki pełna była głosów zmieszanych z płaczem dzieci. Sporo no-
mów było posiniaczonych z powodu dotychczasowych wyskoków pojazdu, a Babka
296
Morkie kończyła zakładać łubki na złamaną nogę najbardziej poturbowanej ofiary, któ-
ra przy ostatnim spotkaniu ze ścianą oberwała pudełkiem gwozdzi.
Krzynkę mocniej rzuca niż ostatnim razem skomentowała Babka, zawiązując
bandaż na węzeł. Dlaczego się zatrzymaliśmy?
%7łeby załatwić parę spraw. Masklin wysilił się na beztroskę. Wkrótce ru-
szymy w dalszą drogę. Teraz wszyscy wiecie, czego się spodziewać. . . A przy okazji,
jak mamy czas, to wyjrzę na zewnątrz.
Po co? zdziwiła się Grimma.
%7łeby się rozejrzeć odparł spokojnie Masklin i szturchnął Gurdera. Też
chcesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]