[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mogę bardzo długo utrzymywać się na wodzie. Nieprawda. Susie
nie jest taka silna, jak sobie wyobraża. Działa teraz pod wpływem
adrenaliny, ale za godzinę...
Powinny wdrapać się na którąś ze skał, ale jeszcze nie teraz. Jake,
musisz nas znalezć...
Plaża świeciła pustkami, ale na piasku widniały ślady butów. Trzech
różnych rozmiarów. Dwa mniejsze, jeden większy, oraz odciski psich
łap. Za załomem skalnym znalezli charakterystyczne wgłębienie w pias-
ku pozostawione przez motorówkę.
Zabrał je do łodzi? - pomyślał Jake. Dokąd?
- Wezwiemy śmigłowiec - oznajmił Fred Mackie, jedyny policjant w
Dolphin Bay. - Jeśli nie poleciał z jakąś misją, będzie tu za pół godziny.
- Pół godziny? Za długo.
- Przez ten czas zaalarmuję wszystkie kutry, które są w morzu. -
Fred położył rękę na ramieniu Jake'a.
- Jeśli on je zabije na pełnym morzu...
- Nie jest taki szalony. - Fred znał Kennetha od dziecka. - Na
wszelki wypadek wezwę pogotowie psychiatryczne.
Zadzwoniła komórka Jake'a.
- Jake, słucham.
To Angus. Co się stało?
- Podobno Kenneth porwał nasze dziewczyny - powiedział Angus, z
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
trudem chwytając oddech.
- Angus, nie...
- Nie chroń mnie! Od tego mam pielęgniarki - warknął staruszek. -
Ta, która przyszła pobrać mi krew, była blada jak płótno i nie chciała mi
powiedzieć, dlaczego tak zle wygląda. Więc zadzwoniłem do Bena. Jest
tu teraz ze mną.
- Nie martw się...
- A nie mam powodu?! Rano nie miałem siły mówić, a powinienem.
Myślę, że wiem, dokąd je zabrał.
- Mów!
- On panicznie boi się broni. Broń go jedynie fascynuje, ale wystrzał
go przeraża. Ojciec strzelał do niego, żeby w ten sposób go zahartować.
Mówię to, bo wątpię, żeby jej użył. Jeżeli chce im zrobić krzywdę, to
podejrzewam, że popłynął... do Zepsutego Zęba... - Angus ledwie mówił.
- Skupisko skał mniej więcej dwie mile w morze. Na północny zachód.
Popatrz na mapę wybrzeża...
- Znajdę to miejsce. Dlaczego uważasz, że zabrał je akurat tam?
- Bo w ten sposób zabił kiedyś psa Rory'ego - szepnął Angus. -
Wywiózł go na prowizorycznej tratwie i rozbił o skały. Spiesz się, Jake.
Muszą wyjść z wody. Robiło się coraz bardziej zimno, a Susie
najpierw zamilkła, a potem nawet nie dała się sprowokować do
rozmowy.
Tam jest jedyne płaskie miejsce, pomyślała Kirsty. Gdyby udało się
nam tam wdrapać...
- Susie, wejdę na tę półkę, a potem cię tam wciągnę.
Susie nie odpowiedziała, więc Kirsty zajrzała jej w oczy. Było w nich
cierpienie.
- Co ci jest?
- Nic.
Aha, na pewno ci uwierzę.
Na szczęście zaczął się odpływ, co oznaczało, że na skalnej półce
woda nie zagrozi im przez wiele godzin. Ile czasu zajmą Jake'owi
poszukiwania?
Gdyby były w formie, operacja wejścia na upatrzony kamień zajęłaby
im nie więcej niż minutę, ale nogi Susie były takie słabe, a ona sama taka
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
pękata, na dodatek ta obolała klatka piersiowa...
Tak ostry ból oznacza przebite płuco, ale... można oddychać.
- Aamaga ze mnie - sapnęła, na chwilę przerywając holowanie
siostry dla złapania tchu.
- Aamagi blizniaczki. Dwie łamagi, które muszą wlezć na skałę.
W końcu obydwie znalazły się na skrawku suchego lądu.
Królestwo za morfinę, pomyślała Kirsty, wciągnąwszy za sobą Susie.
Leżały teraz, dysząc z wyczerpania i obserwując horyzont. Kenneth
zniknął.
- Jesteśmy uratowane - wyszeptała Kirsty, ściskając rękę siostry.
Susie odwzajemniła ten gest z taką mocą, że Kirsty aż krzyknęła.
- Teraz został nam już tylko jeden problem oznajmiła Susie.
- Jaki? - Kirsty ledwie oddychała. Tak, przebite płuco.
- Właśnie minął czwarty skurcz.
- Jaką to osiąga prędkość?
Na przystani Jake i Fred zastali jedynie kuter należący do Roda
Hendry'ego. Fred wydawał polecenia przez radio, a Jake stał wraz z
rybakiem przy sterze i go ponaglał.
- Prędzej się nie da. - Rod zmrużył oczy. - A to kto tak rwie?
Jake sięgnął po lornetkę. W polu widzenia miał teraz motorówkę,
która mknęła z zawrotną szybkością.
- To jest łódz Scotta - odrzekł Rod. Po chwili jednak ściągnął brwi. -
Niemożliwe. Scott wyjechał do Queenslandu.
- To znaczy, że jest to Kenneth. - Jake nie miał wątpliwości.
Motorówka zmieniła kurs, jakby kierujący nią nie życzył sobie spotkania
z kutrem. - Fred! - zawołał policjanta.
- Mam go ścigać? - zapytał Rod z nadzieją w głosie, ale wszyscy
trzej wiedzieli, że rybacki kuter nigdy nie dogoni tak szybkiej łodzi
motorowej.
- Połączę się z bazą straży przybrzeżnej - oświadczył Fred. - Niech
kto inny go ściga.
- Płyńmy do tego Zęba - nalegał Jake. - Jak najszybciej.
- Jeśli taką maszyną holował drewnianą łódkę... - zaczął Fred w
zadumie, lecz Jake go uciszył. Wiadomo, co by się stało. Co
prawdopodobnie już się stało.
Endra & polgara
ous
l
anda
sc
- Powiedziałem jej, że nie będę się z nią umawiał - szepnął Jake, a
Fred z bezgranicznym zdumieniem spojrzał na swojego lekarza
rodzinnego.
- Pierwsze słyszę. Przyszło ci do głowy, że można się umówić z
kobietą? - zadrwił.
- Nie będę się z nią umawiał - odparł Jake zdecydowanym tonem. -
Ożenię się z nią.
- Susie, masz za duże rozwarcie. Zwolnij trochę.
- Jak mam zwolnić? Zcisnąć nogi? Auu!
- Musisz dyszeć między skurczami. I nie przyj.
- Zdjęła mokrą wiatrówkę, zwinęła ją i podłożyła siostrze pod głowę
w charakterze poduszki. Ich skalna półka miała nieco ponad półtora
metra długości i metr szerokości.
W sam raz jak na salę porodową.
- Boję się - chlipnęła Susie.
- No, no, pani Douglas, a czego tu się bać? Kobiety rodzą od tysięcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]