[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spojrzał na nią. Zawzięte oczy były zamknięte, pagórki piersi wznosiły się
i opadały równomiernie, spokojnie.
Co chcesz przez to powiedzieć? zapytał.
Czy to przypadkiem nie nildory wysłały cię za nim?
Cóż za głupstwa opowiadasz?! wybuchnął, ale nie brzmiało to przeko-
nywująco nawet dla niego samego.
Dlaczego musisz udawać? słowa jej płynęły z głębi nieprzeniknionej
pewności siebie. Nildory chcą go stamtąd wydostać, ale postanowienia traktatu
zabraniają im go zabrać. Sulidory nie bardzo chcą się zgodzić na ekstradycję i na
pewno żaden z żyjących tutaj Ziemian nie wyda go. Ty, jako obcy, musisz mieć
zezwolenie nildorów na podróż do Krainy Mgieł. A ponieważ nie jesteś z tych,
co łamią przepisy, na pewno zwróciłeś się o takie zezwolenie. Nildory zaś nie
wyświadczają grzeczności za darmo. . . Mam rację?
Kto ci to wszystko powiedział?
Sama do tego doszłam. Wierz mi.
Wyciągnął rękę i dotknął z podziwem jej uda. Skórę miała teraz ciepłą i suchą.
Ręka jego spoczywała lekko, a potem przycisnął jędrne ciało. Seena nie reagowa-
ła.
Czy już za pózno, żebyśmy zawarli traktat? zapytał miękko.
A jakiego rodzaju?
Pakt o nieagresji. Walczymy od chwili, gdy tu przybyłem. Zrzućmy tę wro-
gość. Ja różne rzeczy ukrywam przed tobą, a ty przede mną. Na co to się przyda?
Czy nie moglibyśmy po prostu pomóc sobie nawzajem? Jesteśmy istotami ludz-
kimi na świecie, który jest bardziej niesamowity i niebezpieczny niż większość
ludzi podejrzewa. Jeśli nie potrafimy udzielić sobie pomocy i wsparcia, to co war-
te są w ogóle więzi międzyludzkie?
Zaczęła spokojnie recytować:
O, ukochany, bądzmy sobie wierni.
Ten świat przed nami, jak marzeń kraina -
Zwiat piękny, nowy i taki bezmierny,
A nie zna przecież pokoju, miłości,
Nie zna radości, ukojenia w bólu,
77
Nie znajdziesz tutaj światła ni pewności.
Słowa starego poematu wypłynęły z mroku pamięci. . .
Zaczął mówić dalej:
Strach nas ogarnia, szukamy pomocy,
Bo toczy się walka. . .
walka. . . walka. . . ?
. . . okrutna, zażarta. . . Dwie obce armie ścierają się w nocy. Dokoń-
czyła za niego. Tak. Jakie to do ciebie podobne, Edmundzie, w decydującym
momencie zapominasz o najważniejszych słowach.
A więc nie zawrzemy paktu o nieagresji?
Przepraszam. Nie powinnam tego mówić. Odwróciła się od niego, ujęła
jego rękę i położyła sobie na piersiach. Musnęła ją wargami. Masz rację. Gra-
liśmy wobec siebie, ale już z tym koniec. Teraz będziemy mówić tylko prawdę.
Ty pierwszy czy nildory kazały ci sprowadzić Ceda Cullena z Krainy Mgieł?
Tak odparł Gundersen. Był to warunek tej podróży.
I zgodziłeś się na to?
Wysunąłem pewne zastrzeżenia i ograniczenia, Seeno: gdyby nie chciał
pójść dobrowolnie, nie mam obowiązku go zmuszać. Ale muszę go przynajmniej
odszukać. Tyle obiecałem. Proszę cię więc jeszcze raz, żebyś mi powiedziała,
gdzie mam go szukać.
Nie wiem powiedziała. Nie mam pojęcia. Może być wszędzie.
Czy to prawda?
Niestety prawda powiedziała i na moment oczy jej straciły zimny i twar-
dy wyraz, a głos zabrzmiał jak głos kobiety, a nie jak wiolonczela.
Może przynajmniej powiesz mi, czemu uciekł i dlaczego tak im zależy, by
go odnalezć?
Jakiś rok temu powiedziała po chwili udał się na płaskowyż cen-
tralny, aby jak zwykle zbierać różne okazy. Miał zamiar zdobyć dla mnie drugą
meduzę. Tak mi obiecywał. Najczęściej wybierałam się razem z nim, ale tym ra-
zem Kurtz był chory i musiałam zostać. Ced zawędrował na tę część płaskowyżu,
na której nigdy dotychczas nie był i spotkał tam grupę nildorów uczestniczących
w jakiejś ceremonii religijnej. Wszedł pomiędzy nie i najwidoczniej musiał doko-
nać profanacji.
Czy to był rytuał ponownych narodzin? spytał Gundersen.
Nie, ponowne narodziny mogą się odbywać tylko w Krainie Mgieł. Było
to coś innego, ale, zdaję się, coś równie ważnego. Nildory były wściekłe. Ced
78
ledwo zdołał ujść z życiem. Wrócił tu i powiedział, że znalazł się w wielkim nie-
bezpieczeństwie, że nildory ściągają go, bo popełnił jakieś świętokradztwo i musi
szukać azylu. Udał się na północ, a nildory goniły go aż do granicy. Od tamtego
czasu nic o nim nie słyszałam. Nie mam żadnego kontaktu z Krainą Mgieł. Więcej
nic ci nie mogę powiedzieć.
Nie powiedziałaś mi, jakie to świętokradztwo popełnił zauważył Gun-
dersen.
Nie wiem. Nie wiem, jakie to były obrzędy i nie wiem co zrobił, że je
zakłócił. Powtórzyłam ci to, co sam mi powiedział. Wierzysz?
Wierzę powiedział i uśmiechnął się. Teraz zagramy w inną grę i tym
razem ja przejmę prowadzenie. Wczoraj wieczorem powiedziałaś mi, że Kurtz
jest w podróży, że nie widziałaś go od dłuższego czasu i że nie wiesz, kiedy wró-
ci. Mówiłaś też, że chorował, ale szybko zmieniłaś temat. Dzisiaj rano robot, który
przyniósł mi śniadanie, zawiadomił mnie, że przyjdziesz pózniej, ponieważ Kurtz
jest chory i jesteś z nim w jego pokoju, tak jak zwykle. Roboty przecież nie kła-
mią.
Ten robot też nie kłamał. Byłam tam.
Dlaczego?
By osłonić go przed tobą. Jest w bardzo złym stanie mówiła Seena
i nie chcę, by go niepokojono. Wiedziałam, że gdybym powiedziała ci, że jest
w domu, chciałbyś go zobaczyć. On nie ma dość siły na przyjmowanie gości.
Było to niewinne kłamstwo, Edmundzie.
Co mu jest?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]