[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zaprowadz nas do nich, a nie minie cię szczodra nagroda  powiedział
oficer.
 Będę jechał z przodu  rzekł Conan.  Niech twoi ludzie nie wyjeżdżają przede mnie, bo
zadepczą tropy.
Oficer wydał niezbędne rozkazy. Conan poprowadził orszak. Królewscy żołnierze obrzucali Kalię
zaskoczonymi lub pełnymi podziwu spojrzeniami, ale trzymali języki za zębami.
ROZDZIAA 11
Słysząc gniewny krzyk strażnika, Aksandrias podniósł głowę. Bandyta wymachiwał włócznią,
starając się zwrócić na siebie uwagę. Aquilończyk przeskoczył przez ogrodzenie, porzucając konia,
którego właśnie oglądał.
Biegnąc pod górę, napawał się energią i siłą, które czuł w sobie.
Przebudził się tego ranka z szumem w głowie, uciskiem w żołądku i uczuciem, że śmierć nie byłaby
czymś niepożądanym. Spił się na umór poprzedniego wieczora. Ostatnio stało się to jego nawykiem.
Dla odzyskania dobrego samopoczucia przepołowił sztyletem jedną z zielonych pigułek i połknął ją.
Tym razem nie wypowiedział zaklęcia, pewny, że pół pigułki na pewno mu nie zaszkodzi. Wkrótce
poczuł się doskonale, jak gdyby odzyskał
utraconą młodość. Cały ranek spędził na szermierczych ćwiczeniach z kilkoma partnerami po kolei.
 Spójrz, panie!  powiedział wartownik, gdy się do niego zbliżył.  Jedzie tu mnóstwo konnych!
 Na Mitrę!  Aksandrias przez chwilę nie mógł złapać powietrza. Nie czuł
strachu, jedynie żywiej tętniącą w żyłach krew.  Zostań tutaj, a ja wezwę Taharkę  zbiegł przez
kotlinkę do wejścia do pieczary.  Wodzu! 
krzyknął.  Wyjdz! Chyba będziemy mieli gości. Założę się, że odzianych w królewskie barwy!
Taharka wyszedł spiesznie z jaskini, dopinając rzemienie zbroi.
 Ilu?  zapytał zwięzle.
 Za wcześnie, by powiedzieć, ale wznoszą wielki obłok kurzu. Nie mieli kiedy się zjawić, tylko
teraz, gdy brak nam jednej trzeciej ludzi.
 Może nas nie znajdą  powiedział Taharka.  Sam trafiłeś na kotlinkę tylko przez przypadek. 
Powiedział to wyłącznie po to, by uciszyć wzbierającą wokół panikę. Wiedział, że teraz nie sposób
było przeoczyć wydeptanego szlaku prowadzącego do kryjówki bandytów.  Idę się rozejrzeć.
Zwołaj ludzi i rozstaw część pod szczytem kotlinki. Niech nie dopuszczą, by królewscy łucznicy
mogli do nas strzelać jak do kaczek. Kiedy z tym skończysz  ciągnął
zniżonym głosem  sprawdz nasze zapasowe wyjście i konie. Zanieś tam świeżej wody i trochę
żywności na wypadek, gdyby naszła nas ochota wyprawić się na spokojniejsze Południe.
 Tak jest, wodzu  odrzekł Aksandrias z uśmiechem.
Oddział konnicy zwolnił, zbliżając się do podstawy wzgórza. Od paru mil nawet najbardziej
gapiowaci żołnierze widzieli wydeptane w trawie ścieżki.
Teraz zauważyli również wyrazny szlak prowadzący w górę stoku i niknący w skalnej szczerbie.
 Niezwykłe  powiedział ophirski oficer.  Wszystkie ślady wskazują, że bandyci wjeżdżają po
tym zboczu, ale gdzie się podziewają? Nikogo nie widać.
Rozpłynęli się w powietrzu? Czyżby to były czary?
 Nie  odparł Conan.  Założę się, że wierzchołek wzgórza wygląda z góry zupełnie inaczej, niż
wydaje się z dołu. Wychowałem się w górach i wiem, jak potrafią być zwodnicze. Zaczekajcie do
zachodu słońca, przez ten czas wyprawię się na zwiad.
 Nie ma takiej potrzeby  oficer machnął dłonią.  Albo są tam, w takim razie moi ludzie bez
trudu sobie z nimi poradzą, albo ich tam nie ma, a wtedy nie zamierzam tracić tutaj czasu.
 Jak wam się podoba.  Conan wzruszył ramionami i odwrócił się do Kalii oraz grupki
cyrkowców.  Jedzcie za mną.
Ruszyli, podczas gdy oddział konnicy przygotowywał się do ataku.
 Ale oni mogą zabić Aksandriasa!  zaprotestowała żarliwie Kalia.  Nie dam pozbawić się
mojej zemsty!
 Ani ja  odparł Conan.  Jednak nie sądzę, byśmy mieli powody do obaw. Wiemy przecież, że
Taharka nie jest głupcem. Mogę się mylić, ale podejrzewam, że kiedy żołnierze zaatakują wzgórze,
czeka ich niemiła niespodzianka. Trzymajmy się z dala od nich i nie pokazujmy się
niepotrzebnie.
 Jak zamierzasz wydostać stamtąd Ryulę i pozostałe kobiety?  zapytał
Vulpio.
 Najpierw musimy zorientować się, jak wygląda ich legowisko 
powiedział Conan.  Dopiero wtedy zajmiemy się wymyślaniem planu.
Obawiam się, że do tego czasu kobiety są zdane na własne siły.
Rozległ się przenikliwy świst piszczałki. Konnica ruszyła do natarcia. Z
początku posuwała się w dobrym tempie, jednak po osiągnięciu stoku zwolniła. Naturalne
zaklęśnięcie terenu po drodze do szczerby sprawiło, że jezdzcy stłoczyli się, wpadając jeden na
drugiego. Nagle szczerba i okoliczny wierzchołek wzgórza zaroiły się od uzbrojonych ludzi.
Wysunięci do przodu jezdzcy zaczęli spadać z koni, przeszyci strzałami. Zdezorganizowaną jazdę ze
wszystkich stron poczęli atakować bandyci z długimi włóczniami. Szpica natarcia rozpoczęła
odwrót, co powiększyło tylko panujące zamieszanie.
Słychać było klnących oficerów, starających się zaprowadzić przynajmniej pozory porządku
szczodrym płazowaniem podwładnych mieczami.
Conan posuwał się ze swoimi towarzyszami pod górę stoku z dala od ubitego traktu i głównego
kierunku natarcia. Z boku szczerby ujrzał skalną półkę wystającą na zewnątrz jak zamkowy mur nad
bramą. Stało na niej kilku ludzi strzelających z łuków. Na szczęście dla żołnierzy prawie wszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    27. Roberts Nora Niebezpieczna miłość 01 Magiczna chwila
    Wojownik Trzech Światów 04 Strażnicy Kościuszko Robert
    Roberts Alison Medical Duo 493 Zatępcza matka
    Miloš Jesenský & Robert Leśniakiewicz Tajemnica księżycowej jaskini
    Roberts Nora Local Hero Jak dobrze mieć sąsiada
    Kościuszko Robert Wojownik Trzech Czasów 1 Elezar
    Nora Roberts Klucze (3) Klucz odwagi
    Heinlein, Robert A Historia del Futuro III
    Ann Roberts Brilliant [Bella] (pdf)
    Haasler Robert Zbrodnie w imieniu Chrystusa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl