[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie, ale brzmi to bar dzo sek sow nie.
Otóż wca le nie oznaj mi ła, roz pi na jąc roz po rek i wsu wa jąc rękę do środ ka.
Ozna cza to, że nie zna jo mość pra wa nie zwal nia z ko niecz no ści jego prze strze ga nia.
Scott jęk nął.
Spra wiam ci ból?
Nie, pani po rucz nik, nie spra wia pani.
W ta kim ra zie dla cze go ję czysz?
Bo nie mogę się po wstrzy mać. Ja kie go pra wa nie je stem świa do my?
Tego, któ re mówi, że przed sta wi cie lo wi wła dzy nie moż na da wać ła pów ki.
Ależ ja nic ta kie go nie zro bi łem oznaj mił, wy da jąc z sie bie ko lej ny jęk, kie dy jej
pal ce wsu nę ły się pod sli py i ob ję ły go.
W ta kim ra zie może po wi nie neś po my śleć o tym, żeby mnie prze ku pić, że bym
cię pu ści ła.
Scott był je dy nie w sta nie wy do być z sie bie ja kieś nie zro zu mia łe dzwię ki.
Od wróć się.
Zro bił to i au to ma tycz nie wy cią gnął ręce, żeby ją ob jąć.
Nie wol no do ty kać funk cjo na riu sza po li cji wark nę ła. Po pro stu stój i przyj mij
to, jak męż czy zna.
Za nim zo rien to wał się, co się dzie je, opar ła go o ścia nę i uklę kła przed nim. Uwol -
ni ła go ze spodni i sli pów i za czę ła de li kat nie li zać. Stop nio wo jej ję zyk się gał co raz
głę biej, a siła jego na ci sku sta wa ła się co raz więk sza. Jej war gi ob ję ły go jak pier -
ścień.
Pa trze nie na jej gło wę scho wa ną pod po li cyj ną czap ką pod nie ca ło go bar dziej niż
co kol wiek.
Kate uży wa ła wszyst kie go: ję zy ka, warg, zę bów, rąk, do pro wa dza jąc go do sza łu.
Czuł, że dłu żej nie wy trzy ma, że na pię cie, ja kie w nim na ro sło, musi zna lezć uj ście,
albo wy buch nie.
Kate! Kate! Za raz doj dę! ostrzegł ją.
Ona jed nak nie słu cha ła go. Pra co wa ła nad nim co raz in ten syw niej, co raz szyb ciej
i moc niej, aż do pro wa dzi ła go do punk tu, z któ re go nie było już od wro tu. Do znał
ulgi tak przej mu ją cej, że nie mal gra ni czą cej z bó lem.
Kate pod nio sła się. Spoj rza ła na nie go i po li za ła gór ną war gę.
Nie wiem, co ro bi łeś, za nim cię zła pa łam, ale masz tego wię cej nie ro bić.
Od wró ci ła się i za czę ła od cho dzić.
Scott nie mógł uwie rzyć, że może go tak zo sta wić.
Kate! krzyk nął za nią, wcią ga jąc spodnie.
Za trzy ma ła się i od wró ci ła w jego stro nę.
Masz się do mnie zwra cać po rucz ni ku Cle ary .
Je stem ci coś wi nien.
Czy to ko lej na pró ba prze kup stwa? Te raz ro zu miesz, dla cze go nie za da ję się
z kry mi na li sta mi.
Ale&
Za kil ka dni otrzy masz z ko mi sa ria tu wia do mość i wte dy po my śli my.
Z tymi sło wa mi od wró ci ła się i ode szła.
Scott skoń czył się ubie rać. Czuł się jed no cze śnie za spo ko jo ny i nie usa tys fak cjo no -
wa ny.
Kate ode szła, nie po zwo liw szy mu się na wet do tknąć.
Ode szła.
Wca le mu się to nie po do ba ło. Bę dzie mu siał jej po wie dzieć, że nie po do ba mu się
to, że tak po pro stu so bie po szła. To praw da, że w so bo tę wie czo rem za cho wał się
po dob nie. Ale on miał ku temu po wód. Za dzia łał jego in stynkt sa mo za cho waw czy.
A ona nie mia ła żad nej przy czy ny, żeby go tak zo sta wić.
Wca le mu się to nie po do ba ło.
Na stęp ne go dnia zo ba czył na te le fo nie wia do mość od Kate.
Czas za ba wy. Czwar tek. U cie bie. Siód ma wie czo rem .
Za klął gło śno. Lu bił czas za ba wy, ale chciał z nią po roz ma wiać. Czuł, że musi jej
coś wy ja śnić, do po wie dzieć.
Nie od bie ra ła te le fo nów, za dzwo nił więc do biu ra do Deb. Po in for mo wa ła go, że
Kate jest te raz za ję ta. Pra cu je nad przy pad kiem do ty czą cym praw do opie ki nad
dziec kiem.
Małe szan se, że byś mógł z nią po roz ma wiać. Jest ostat nio tro chę&
Wy czuł jej wa ha nie. No do kończ, po wiedz mi. Ale nie.
Po pro stu zo staw spra wy wła sne mu bie go wi po ra dzi ła mu i odło ży ła słu chaw -
kę.
Po pa trzył na swój te le fon roz cza ro wa ny. Miał wra że nie, że zry wa ostat nią nić po -
ro zu mie nia z Kate. Prze cież to nie mą dre. Sło wa Deb bar dzo go zmar twi ły. Co mo -
gły ozna czać? Co się dzie je z Kate? Ma pro ble my? Nie chce go wię cej wi dzieć?
Cho dził nie cier pli wie po swo im biu rze, za sta na wia jąc się, co to wszyt ko może
ozna czać. Za pro si ła go na czas za ba wy, a więc ra czej nie my śli o tym, żeby za koń -
czyć z nim zna jo mość. To daje mu tro chę cza su. Musi spra wić, żeby pra gnę ła go tak
moc no, żeby w ogó le nie chcia ła się z nim roz stać.
Czwar tek, u nie go.
Ni g dy nie za pra szał swo ich ko biet do sie bie, ale Kate& Cóż, ona to co in ne go.
Wy obra ził so bie Kate we wła snym łóż ku. Czy bę dzie za do wo lo na? Spodo ba jej
się?
Przy po mniał so bie Kate klę czą cą przed nim w ciem nej ulicz ce. Nie po zwa la ją cą
się do tknąć i od cho dzą cą, kie dy było po wszyst kim.
Nie uspo koi się, do pó ki z nią nie po roz ma wia. Aż do wie się, o co tak na praw dę jej
cho dzi.
Nie uspo koi się, do pó ki ona sama nie bę dzie spo koj na. Wie dział, po pro stu wie -
dział, że Kate coś nie po koi. I jesz cze ta spra wa o dziec ko. Za wsze zle zno si ła spra -
wy, w któ re wcią gnię te były dzie ci. Nie mia ła ni ko go, kto by ją po cie szył i za pew nił,
że wszyst ko bę dzie do brze. Chciał być tym kimś. Chciał przy niej po pro stu być&
Za raz, prze cież ma ro dzi nę. Nie po trze bu je go.
Seks. Nic po nad to. Mie li umo wę i ści śle jej prze strze ga ła, nie za leż nie od tego, co
się dzia ło w jej ży ciu.
Scott spo strzegł, że od ru cho wo za ci ska pię ści. Roz luz nił się i zro bił głę bo ki
wdech.
Le piej.
Ta kie roz my śla nia do ni cze go nie pro wa dzą. Za sto su je się do rady Deb. Bę dzie
cze kał. W czwar tek prze ko na się, co wy my śli ła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]