[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze przez kilka dni zostaniesz u rodziców.
- Rozumiem, że jedziesz do Puerto Rico - stwierdziła Jennifer lodowatym tonem.
- Nie.
- A zatem dokąd?
- Wolałbym nie mówić - stwierdził Adam.
- Dobrze - odparła Jennifer. - Jak sobie chcesz. A gdyby cię to przypadkiem
interesowało, to miałam wczoraj amniopunkcję.
- Wiem.
- Skąd wiesz? - zdziwiła się Jennifer. - Wczoraj dzwoniłam do ciebie od
siódmej rano, ale przez cały dzień nie było cię w domu.
Adam zrozumiał, że pani Carson nawet nie przekazała jej, iż telefonował
poprzedniego wieczoru. Będzie musiał stoczyć ciężką batalię, by odzyskać żonę.
- No cóż, baw się dobrze w czasie wyjazdu - rzuciła Jennifer i odłożyła
słuchawkę, nim Adam zdążył powiedzieć, jak bardzo ją kocha.
Jennifer zastanawiała się, co mogło być tym ważnym powodem, dla którego mąż
zostawiał ją w tak trudnym momencie. Chociaż Adam zaprzeczył (a dotychczas
nigdy jej nie okłamał), była pewna, że wyjeżdża do Puerto Rico.
- Coś nowego? - spytała pani Carson. Jennifer spojrzała na rodziców.
- Adam wyjeżdża w jakąś podróż - wyjaśniła.
- Jak miło - zauważyła jej matka. - A dokąd to jedzie?
- Nie wiem. Nie chciał powiedzieć.
- A może ma jakiś romans?
- Tego by jeszcze brakowało - zawołał pan Carson. Opuścił "Wall Street
Journal" i utkwił wzrok w żonie i córce.
- Adam nie ma żadnego romansu - powiedziała Jennifer z irytacją.
- Może i tak, ale z pewnością nie postępuje właściwie - zauważyła matka.
Jennifer nasypała sobie płatków kukurydzianych i wkroiła do nich banana. Od
kiedy zaczęła brać pregdolen, mdłości zniknęły bez śladu. Zaniosła śniadanie
na stół i usiadła przed telewizorem.
Ponownie zadzwonił telefon i Jennifer zerwała się myśląc, że to Adam zmienił
zdanie w sprawie wyjazdu. Ale gdy podniosła słuchawkę, usłyszała głos
Vandermera.
- Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie - zaczął - ale chciałem mieć pewność,
iż cię zastanę.
- Nic nie szkodzi - odparła Jennifer, a żołądek podszedł jej do gardła.
- Chciałbym, żebyś przyjechała dzisiaj do kliniki. Musimy porozmawiać. Czy
mogłabyś tu być około dziesiątej? Po południu mam niestety zabieg.
- Oczywiście. Będę o dziesiątej. - Odłożyła słuchawkę, obawiając się zapytać,
o czym chce z nią rozmawiać.
- Kto to był, kochanie? - zainteresowała się pani Carson.
- Doktor Vandermer. Chce się ze mną spotkać.
- W jakiej sprawie?
- Nie powiedział - odparła cicho Jennifer.
- Cóż, wiemy przynajmniej, iż nie ma to nic wspólnego z amniopunkcją. Mówił
przecież, że na wyniki trzeba czekać około dwóch tygodni.
Jennifer ubrała się pospiesznie, cały czas myśląc tylko o tym, co ma jej do
powiedzenia Vandermer. Uwaga matki nieco podniosła ją na duchu. Nie
przychodziło jej jednak do głowy nic innego poza amniopunkcją - chyba że
badania krwi wykazały niedobór żelaza albo którejś z witamin.
Matka uparła się, że odwiezie ją do kliniki i będzie jej towarzyszyła w czasie
wizyty. Kiedy przybyły na miejsce, natychmiast zaprowadzono je do nowego
gabinetu Vandermera, gdzie wciąż jeszcze pachniało świeżą farbą.
Gdy weszły do środka, lekarz wstał i gestem wskazał im dwa krzesła stojące
obok biurka. Spojrzawszy mu w oczy, Jennifer zrozumiała, że stało się coś
bardzo niedobrego.
- Niestety, mam złe wieści - oznajmił Vandermer głosem zupełnie pozbawionym
emocji.
Jennifer poczuła, że serce w niej zamiera. Nagle zrobiło jej się nieznośnie
gorąco.
- Zazwyczaj na wyniki amniopunkcji czeka się dwa tygodnie - ciągnął doktor. -
%7łeby wyraznie zobaczyć materiał genetyczny, trzeba wyhodować kolonie komórek.
Czasem nieprawidłowości są jednak tak wyrazne, iż można się o nich przekonać
nawet na podstawie pojedynczych komórek w płynie owodniowym. Jennifer, tak
samo jak twoja matka nosisz w sobie dziecko z zespołem Downa. I to o
najcięższym kariotypie.
Jennifer oniemiała. Musiało zajść jakieś nieporozumienie. Nie mogła uwierzyć,
że jej ciało ją zdradziło i wyhodowało jakiegoś potworka.
- Czy to znaczy, że dziecko nie przeżyje więcej niż kilka tygodni? - spytała
pani Carson, u której odżyły tragiczne wspomnienia.
- Na podstawie badań mamy prawo sądzić, iż dziecko umrze zaraz po porodzie -
stwierdził Vandermer. Podszedł do Jennifer i objął ją ramieniem. - Przykro mi,
że przynoszę takie wieści. Normalnie zaczekałbym na ostateczne wyniki, ale
lepiej, abyś wiedziała o tym już teraz. Będziesz miała więcej czasu na
decyzję. Może nie wyda ci się to zbyt wielką pociechą, ale pamiętaj, że jesteś
bardzo młoda i możesz mieć jeszcze mnóstwo dzieci. Poza tym, jak sama
wspominałaś, to nie jest dla was zbyt odpowiedni moment na dziecko.
Jennifer słuchała w głuchym milczeniu. Doktor odwrócił się i napotkał wzrok
pani Carson.
- Myślę, że powinnaś pojechać do domu i omówić tę sprawę z rodziną - ciągnął
lekarz. - Wierz mi, lepiej teraz podjąć tę trudną decyzję niż przechodzić
długi i ciężki poród.
- Mogę coś na ten temat powiedzieć - odezwała się pani Carson. - Doktor
Vandermer ma rację, Jennifer. Pojedziemy do domu i zastanowimy się nad tym.
Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna kiwnęła głową, a nawet zdobyła się na uśmiech w stronę Vandermera,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]