[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie sposób było to przeoczyć - odrzekł Daryl. - Przez to jego gadanie o
Escherichia coli oblałem się zimnym potem.
- I ja także - zapewnił go Everett. - Ale teraz jest jeszcze gorzej. Przed
chwilą zakradła się z tym doktorkiem do mojej fabryki. W jakiś sposób
przekonał ją, aby pomogła mu ustalić pochodzenie mięsa.
- Zapewne szukają bakterii - podsunął Daryl.
- Bez wątpienia - potwierdził Everett.
- To straszne.
- Absolutnie się z tobą zgadzam. Zwłaszcza że Jack Cartwright podsłuchał, jak
mówili o Higgins i Hancock. Niepokoimy się, że mogą pokazać się w twojej
firmie z tą swoją krucjatą.
- Jeszcze tego brakowało - stwierdził Daryl.
- Dziś wieczorem zastanowimy się nad ostatecznym rozwiązaniem - oznajmił
Everett. - Powiadomiono cię?
- Tak - odparł Daryl. - Dzwonił do mnie Bobby Bo.
- Może tymczasem powinieneś podjąć jakieś środki ostrożności? - zasugerował
Everett.
- Dzięki za radę. Zadzwonię do ochrony i postawię ich na nogi.
- Właśnie to chciałem ci zaproponować - ucieszył się Everett. - Do zobaczenia
niebawem.
Daryl rozłączył się. Podniósł palec, by pokazać swojej żonie Hazel, że musi
wykonać jeszcze jeden szybki telefon. Hazel, nienagannie ubrana, czekała
niecierpliwie u drzwi. Podczas gdy przytupywała nerwowo, Daryl wykręcił numer
do rzezni.
* * *
Marsha skręciła na podjazd przed domem Kima i zatrzymała się tuż za jego
samochodem. Zostawiła włączony silnik i światła.
- Jestem ci wdzięczny za to, co zrobiłaś - powiedział Kim. Trzymał rękę na
klamce drzwi, ale nie otwierał ich. - Przykro mi, że się nie udało.
- Mogło być gorzej - odparła promiennie Marsha. - Zresztą, kto wie, co się
jeszcze zdarzy. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na bieg wypadków.
- Chciałabyś wejść? Mój dom to rudera, ale chętnie poczęstuję cię drinkiem. Co
ty na to?
- Dzięki, może innym razem - odpowiedziała Marsha. - Za twoją sprawą
rozpoczęłam coś, co zamierzam skończyć. Zanim będą wyniki badań
laboratoryjnych, chcę ustalić pochodzenie mięsa, jeżeli to możliwe. Musimy
mieć argumenty, kiedy wniesiemy o wycofanie mięsa.
- Czy masz coś konkretnego na myśli?
- Owszem. - Marsha skinęła głową. Spojrzała na zegarek. - Pojadę prosto do
Higgins i Hancock. To może być moja jedyna szansa. Jak już ci mówiłam, szef
rejonu i ja nigdy nie żyliśmy w zgodzie. W poniedziałek, kiedy dowie się od
Jacka Cartwrighta o naszej małej eskapadzie, mogę znalezć się na bruku. To zaś
oznaczałoby oczywiście pozbawienie mnie legitymacji inspektora departamentu
rolnictwa.
- Boże! - westchnął Kim. - Będę się czuł koszmarnie, jeśli stracisz pracę. Nie
takie miałem zamiary.
- Nie musisz się czuć odpowiedzialny - odparła Marsha. - Wiedziałam, na jakie
ryzyko się narażam. I myślę, że było warto. Słusznie powiedziałeś, że mam
podobno chronić zdrowie ludzi.
- Jeżeli wybierasz się do rzezni, jadę z tobą. Nie pozwolę ci jechać tam samej
- oświadczył Kim.
- Przepraszam, ale to wykluczone - zaprotestowała Marsha. - Nie spodziewałam
się problemów w Mercer Meats, lecz pomyliłam się. A co dopiero w Higgins i
Hancock! Wiem, że tam będą problemy. Nawet ja z moją legitymacją mogę nie
wejść do środka.
- Jak to możliwe? Czy jako inspektor z ramienia departamentu rolnictwa nie
możesz skontrolować dowolnego przedsiębiorstwa?
- Tylko te, do których jestem przypisana - poinformowała Marsha. - A już na
pewno nie rzeznie. One mają własnych inspektorów opłacanych przez departament.
Widzisz, rzeznie są jak elektrownie nuklearne, jeśli chodzi o przyjmowanie
gości. Nie potrzebują ich ani ich sobie nie życzą. Goście zawsze sprawiają
kłopoty.
- Co takiego ukrywają rzeznie?
- Najczęściej swoje metody - wyjaśniła Marsha. - Nawet w najlepszych warunkach
nie jest to piękny widok, zwłaszcza zaś teraz, gdy po zmianie przepisów w
latach osiemdziesiątych wszystkie rzeznie przyspieszyły cykl produkcyjny, co
znaczy, że przetwarzają więcej zwierząt na godzinę. Niektóre potrafią
przerobić po dwieście pięćdziesiąt, trzysta sztuk. Przy takiej prędkości nie
da się uniknąć zakażenia mięsa. To nieuniknione - tak dalece, że przemysł
mięsny zaskarżył departament rolnictwa, kiedy ten postanowił oficjalnie
nazywać mięso z Escherichia coli "zakażonym".
- Chyba żartujesz.
- Ani trochę - zapewniła Marsha. - To święta prawda.
- Mówisz, że przemysłowcy dobrze wiedzą, że w mięsie są bakterie coli? -
spytał Kim. - I utrzymują, że nie można temu zaradzić? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Glen Cook Dread Empire 06 Reap The East Wind
    Glen Cook Black Company 09 Water Sleeps
    Glen Cook Black Company 08 She Is The Darkness
    Mercedes Lackey Bardic Voices 02 Robin & the Kestrel
    Cook_Robin_ _Dopuszczalne_ryzyko
    Cook Robin Dewiacja
    Cook Robin Mutant
    Baum, L Frank Oz 28 Speedy in Oz
    Coelho, Paulo Sei wie ein FluĂ¼, der still die Nacht durchstrĂśmt
    Rodziewiczówna Maria Jazon Bobrowski
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • taatry.keep.pl