[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzie głowa pozbawiona szyi zlewała się z korpusem. Jego przerazliwie chuda żona przypomi-
nała z daleka jedynkę, więc gdy stali obok siebie, wyglądali jak dziesiątka.
Należy przy tym pamiętać, że pan Boolman był wyjątkowo hałaśliwym zerem, a milkł
tylko pod piorunującym spojrzeniem swojej małżonki.
Daniela zupełnie nie wiedziała, jak się zachować wobec tej dziwnej pary. Gdy Hendrik
przedstawił ją jako swoją narzeczoną, pani Boolman, zmierzywszy ją od stóp do głów, warknę-
Å‚a:
Co? Pan się zaręczył, panie doktorze? Z Niemką? Na głowę pan chyba upadł. Czy to
w Holandii nie znalazłby pan lepszej partii?
Hendrik z trudem się opanował, ale znał charakter tej damy i wiedział, że w dyskusji i
tak jej nie pokona.
R
L
T
Jestem bardzo zadowolony i szczęśliwy, mevrouw Boolman.
To widać od razu. Lepiej pan nie mógł wybrać. Nad tak śliczną dziewczyną nikt by
się nie zastanawiał. Zwłaszcza gdy jest się młodym wtrącił pan Boolman, równie nietaktow-
ny jak jego żona. Roześmiał się przy tym, a jego potężny brzuch zatrząsł się jak galareta.
Pani Boolman powoli odwróciła głowę w jego stronę, ciskając swoje niesamowite spoj-
rzenie.
Jacob! powiedziała ze specyficznym naciskiem, a obciągnięty jasnożółtą kamizel-
ką brzuch pana Boolmana zastygł w bezruchu. Jego właściciel chrząknął kilka razy, pociągnął
nosem i spoważniał.
Przyjmijcie państwo nasze najlepsze życzenia rzekł. Jego małżonka podała Hen-
drikowi swoją długą kościstą rękę.
Niech Bóg da panu szczęście, panie doktorze rzekła z namaszczeniem, jakby skła-
dała kondolencje.
Danieli von Hagenau także podała rękę.
Pani nie muszę życzyć szczęścia, bo już je pani ma, wychodząc za pana van der Stra-
atena. Wiele kobiet chciałoby być na pani miejscu.
Daniela tylko skinęła głową. Nastroju nie poprawiła jej także mina pana Boolmana, który
bojąc się odezwać, popatrzył, jakby chciał powiedzieć: Nic sobie z tego nie rób!
Pokojówka, panna Berger, zaprowadziła gości do ich pokoju. Gdy zniknęli na pierwszym
piętrze, Hendrik popatrzył na Danielę i jej matkę, które stały jak sparaliżowane.
I co? Przesadziłem choć trochę?
Daniela pokręciła tylko głową.
W najgorszych przypuszczeniach nie zakładałam czegoś podobnego.
Przytulił ją czule i pocałował jej włosy.
Myślałaś, że uda się tę wizytę zamienić w radosne przyjęcie? Mówiłaś, żeby uzbroić
się w cierpliwość. I co? Masz już dosyć?
Daniela zdążyła oprzytomnieć. Położyła głowę na ramieniu Hendrika i uśmiechnęła się.
Tu rzeczywiście może pomóc tylko dobry humor. Trzeba chwycić się go jak koła ra-
tunkowego i pozwolić nieść falom.
Chwała Bogu, że tak to traktujesz. Myślałem, że się załamiesz, przyjmując życzenia
od pani Boolman.
R
L
T
Rzeczywiście. Gdybym nosiła żółtą kamizelkę jak pan Boolman, pewnie, podobnie
jak on, zastygłabym w bezruchu. Wyglądał komicznie. Prawdę mówiąc, musiałam uzbroić się
w odwagę, żeby przed wzrokiem tej kobiety nie schować się w mysiej dziurze. W jej oczach
naprawdę jest coś paraliżującego.
Hendrik roześmiał się.
Wiesz, gdy Rüdiger poznaÅ‚ paniÄ… Boolman na Sumatrze, powiedziaÅ‚, że ona patrzy jak
wąż, który usiłuje wzrokiem sparaliżować swoją ofiarę. Ja uważałem jej spojrzenie za chłodne i
bez wyrazu.
Zgadzam się całkowicie z opinią doktora Lersingena i nie chciałabym mieć tej kobiety
za wroga.
Hendrik objÄ…Å‚ swojÄ… narzeczonÄ….
Ależ, Dani! Ona wcale nie jest taka grozna. Jest tylko szorstka w obyciu i niezwykle
skąpa, nic poza tym. Zdominowała męża i w ten sposób zdobyła sobie posłuch w całej rodzinie.
Nawet rozsądna właścicielka Ramaniny nie potrafi uwolnić się spod jej wpływu. Prawdę mó-
wiÄ…c, energiczna pani Boolman jest bardzo przydatna na plantacji: wszyscy pracownicy bojÄ… siÄ™
jej jak ognia. Krzykliwego i pomstującego Jacoba nikt nie traktuje poważnie. Przegada cały
dzień, od rana do wieczora, a skutek żaden. Jego żonie wystarczy, że popatrzy, a ludzie chodzą
jak zegarki. Przypuszczam, że nie byłaby tak szorstka, gdyby mąż nie zmusił jej do tego swoją
niezaradnością. Poza tym to nie jest zła kobieta.
W każdym razie poznałam już sympatyczniejszych ludzi odparła Daniela uśmie-
chajÄ…c siÄ™.
Pani von Hagenau dopiero teraz włączyła się do rozmowy.
Mimo wszystko są to pańscy goście, Hendriku, i musimy ich przyjąć takimi, jacy są.
Pocałował ją w rękę.
Dziękuję bardzo, droga mamo.
R
L
T
11
Pani Boolman obeszła wszystkie kąty sprawdzając, czy nie ma kurzu, a ponieważ nie
znalazła ani odrobiny, stanęła zawiedziona pośrodku pokoju. Rozglądała się bezradnie, szuka-
jąc jakiejś zaczepki. Gdy niczego nie znalazła, zwróciła się do męża:
%7łe też musiał ten van der Straaten dać się złapać tej ślicznotce! Myślałam, że ożenię
go z Marytką, moją siostrzenicą. Piękna byłaby z nich para.
Ależ Marytka jest biedna jak mysz kościelna i wcale nie najładniejsza.
Przesadzasz, jest podobna do mnie.
No właśnie... to znaczy... ładniejsza... chciałem rzec mniej ładna...
Uniosła rękę.
Przestań się plątać, bo jeszcze się dorobisz, W każdym razie zaręczyny van der Stra-
atena nie są mi na rękę. Chciałam zaprosić tu Marytkę, żeby się poznali, a w tej sytuacji nie ma
to już sensu.
Jacob Boolman nie odezwał się ani słowem i zaczął szykować się do obiadu. Wziął żonę
pod rękę i oboje zeszli do jadalni.
Hendrik, Daniela i jej matka już tam czekali. Podano do stołu. Gospodarze starali się ze
wszystkich sił, by w niczym nie uchybić etykiecie i nie urazić wrażliwych gości. I tak nie obe-
szło się bez uszczypliwych uwag pani Boolman, które Daniela przyjęła z humorem. Pani von
Hagenau bardziej wyrobionej towarzysko udało się nawet wciągnąć kapryśną Holenderkę
w rozmowę na temat pracy służących na Sumatrze. Jej opinia była druzgocąca:
Nie mam już zdrowia do tych ludzi i całe szczęście, że znalazłam kilkoro Holendrów,
którzy są cokolwiek warci. Teraz szukam wychowawczyni dla moich wnuków, które zabieram
już na stale na Sumatrę. Wolałabym zaangażować Holenderkę, ale zięć uparł się, że musi to być
Niemka, bo dzieci powinny uczyć się jego ojczystego języka. Nie wiem po co im ten niemiecki,
bo nigdzie na świecie nim się nie dogadają. Ale cóż poradzę. Ciotka Maria też pochodzi z Nie-
miec i popiera mojego zięcia.
Ponieważ to ona jest właścicielką Ramaniny, musimy się liczyć z jej zdaniem. Ja
zresztą też uważam, że dzieci powinny znać niemiecki odważył się odezwać pan Boolman.
Gruba przesada. Szkoda pieniędzy na ciągnięcie stąd wychowawczyni, kiedy holen-
derską nauczycielkę można znalezć na Sumatrze, i to o wiele tańszą. Pomyśl, ile trzeba będzie
zapłacić za podróż!
R
L
T
Przecież to ciotka płaci wtrącił Boolman.
Spojrzała na niego z wyrzutem.
Ale z naszego spadku! Nie rozumiesz tego, mój drogi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]