[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Loretto, czy nie wspominałaś wcześniej, że twój ojciec kiedyś przebywał kilka lat w
Ameryce?
Tak, mamo. Mieszkał tu przez trzy lata. Wyjechał z Niemiec z powodu długów i nie
miał zamiaru nigdy powrócić do Europy. Ale niespodziewanie umarł stary pan Letzingen,
wkrótce po śmiertelnym wypadku swojego syna. I w ten sposób mój ojciec został jedynym
spadkobiercą. Przeczytał o tym w gazecie tu, w Ameryce, i natychmiast wsiadł na statek pły-
nący do Niemiec.
Kiedy to było? To znaczy, w którym roku dokładnie wyemigrował do Ameryki?
spytała, prawie krzycząc, jakby ta data była dla niej w tym momencie najważniejsza.
Loretta zdusiła w zarodku nowy niepokój i podała pani Gartner lata przyjazdu i wyjazdu
Letzingena.
Starsza pani wstała nagle i na uginających się kolanach podeszła do okna, aby ukryć
przed Fredem i Lorettą swoje wzburzenie.
Narzeczeni natychmiast skorzystali z okazji i pocałowali się. Beztrosko przypuszczali, że
matka specjalnie się odwróciła, aby mogli to uczynić. Nie mieli pojęcia, że ta dzielna kobieta
walczyła z ogarniającym ją panicznym lękiem.
Swój cały umysł i serce skoncentrowała na jedynej, żarliwej, błagalnej modlitwie: Oj-
cze, który jesteś w niebie, rozwiej moje straszne przypuszczenia, spraw, by nie okazały się
prawdą! Chodzi o szczęście mojego syna".
Po chwili odwróciła się, wciąż biała jak ściana, ale już opanowana.
Fred, chcę zobaczyć fotografię ojca Loretty. Proszę, poszukaj jej teraz.
Fred popatrzył na matkę i natychmiast uśmiech zamarł na jego ustach, gdy zobaczył jej
zmienioną przerażeniem twarz. W mgnieniu oka znalazł się przy niej.
Mamo, co ci jest? Jesteś taka blada. yle się czujesz?
R
L
T
Zmusiła się do uśmiechu. Pani Gartner umiała się śmiać nawet wówczas, kiedy serce
trzepotało jej w śmiertelnej trwodze.
Wszystko w porządku, Fred. Tylko trochę boli mnie głowa. Zaraz mi przejdzie. Pro-
szę, idz i przynieś to zdjęcie.
Fred szybkim krokiem udał się do swojego pokoju. Po krótkim czasie znalazł fotografię
w biurku, pomiędzy listami, które matka pisała do niego, kiedy był w Niemczech. Pobiegł z
powrotem do salonu.
Oto zdjęcie, mamo. Mój ojciec chyba nie mógł być do mnie bardziej podobny, choć
zawsze mi mówiłaś, że jestem jego wiernym odbiciem.
Maria Gartner drżącymi rękami wzięła fotografię i spojrzała na nią. Wtem stało się coś
dziwnego. Zdjęcie jakby odrzuciło ją do tyłu. Uderzyła plecami o poręcz fotela, a potem skuliła
się, jak od ciosu w brzuch. Odgłos, jaki z siebie wydała, przypominał jęk konającego.
Fred puścił Lorettę, którą wcześniej obejmował. Oboje pochylili się nad matką, zdjęci
strachem.
Na miłość boską, co ci jest, matko? spytał oniemiały Fred.
Sprawiała wrażenie, że to pytanie do niej nie dotarło. Osłupiała wpatrywała się nieru-
chomym wzrokiem w zdjęcie.
Zostawcie mnie! Zostawcie! zawołała z rozpaczą w głosie.
Lorettę znowu ogarnęła trwoga. Nie wiedziała, co się dzieje, ale instynktownie czuła
nadciągającą katastrofę. Już od dawna lękała się jej, nie wiedząc ani kiedy, ani z której strony
nadejdzie. Szukając obrony, przylgnęła do piersi Freda i objęła go, szepcząc:
Fred, tak się boję...
Uspokój się, Loretto rzekł czule, chowając ją w swoich ramionach.
Na ten widok Maria Gartner przezwyciężyła paraliż, który ogarnął jej członki. Walcząc
ze słabością podniosła się i drżącymi rękami odciągnęła Lorettę od Freda i stanęła pomiędzy
nimi.
Jej blada twarz była wykrzywiona grymasem bólu, gdy ochrypłym głosem wypowiadała
te słowa:
Boże, pomóż... Nie mogę inaczej... muszę was rozdzielić, choć tym samym ranię
swoje serce. Nie możecie należeć do siebie, nie możecie być małżeństwem.
Fred zbladł, nie wierząc własnym uszom.
R
L
T
Mamo, co ty wygadujesz? Co się stało? Na Boga, co cię tak nagle odmieniło?
krzyczał nie panując nad sobą.
Pani Gartner sięgnęła do swego gardła, jakby chciała wyswobodzić się z pętli zaciskają-
cej się na jej szyi. Popatrzyła na syna wzrokiem, od którego zadygotał na całym ciele.
Mój synu, mój biedny synku. To straszne i okrutne, że muszę zniszczyć twoje szczę-
ście. A ty, Loretto, moje niewinne dziecko, ciebie także czeka cierpienie. Och, wy biedni! Nie
mogę znieść myśli, że wy... O Boże, za co karzesz nas tak surowo?
Fredowi przyszło na myśl, że jego matka straciła rozum. Objął ją, próbując wyprowadzić
z tego stanu.
Mamo, co cię dręczy? Ocknij się! To my, twoje dzieci, jesteśmy przy tobie. Dlaczego
Loretta nie może do mnie należeć? Co w ciebie wstąpiło? Ocknij się!
Pani Gartner potrząsnęła głową.
Nie, mój synu. Jestem przy zdrowych zmysłach, choć przeżyłam wielki szok. Serce
mi krwawi... Bądzcie silni. Muszę wam zadać ból, straszny ból. Ale muszę to powiedzieć, aby
zapobiec jeszcze większemu nieszczęściu. Usiądzcie przy mnie. Coś wam opowiem.
Pociągnęła Lorettę za rękę, aby usiadła obok niej. Fred zajął miejsce naprzeciwko.
Więc mów, mamo. Nie możemy już dłużej czekać. Co masz nam do powiedzenia?
Pani Gartner otarła pot z czoła. Zaczęła swą opowieść, z trudnością wymawiając słowa.
Fredy, w całym moim życiu tylko raz powiedziałam ci nieprawdę. Mówiłam ci, że
twój ojciec umarł, zanim się urodziłeś. Kłamałam, ponieważ chciałam, abyś zawsze dobrze o
nim myślał. Tak naprawdę umarł jedynie dla mnie. Opuścił mnie. Wzięliśmy rozwód. Pózniej
dowiesz się, dlaczego, na razie to nie ma nic do rzeczy. Wrócił do Niemiec. Dopiero dzisiaj
dowiedziałam się, co go do tego skłoniło, przynajmniej tak przypuszczam. Wiem także, że oże-
nił się ze mną pod fałszywym nazwiskiem, gdyż prawdopodobnie chciał na zawsze wyrzec się
swojej przeszłości. Dzisiaj zrozumiałam niektóre rzeczy, które dotychczas były dla mnie nie-
jasne. Przypominam sobie całe mnóstwo szczegółów, ach, jakie to przykre! Loretto, czy twój
ojciec ma na imię Alfred?
Dziewczyna popatrzyła bojazliwie na twarz starszej pani.
Tak... mamo.
Pani Gartner jęknęła i chwyciła zdjęcie Letzingena.
Nie ma już żadnych wątpliwości. Fred, to jest twój ojciec. A skoro jest on także ojcem
dla Loretty, to jesteście... rodzeństwem! Boże, pomóż nam... pomóż nam wszystkim!
R
L
T
Zapadło grobowe milczenie. Fred i Loretta siedzieli bez ruchu, patrząc na siebie oczami
pełnymi trwogi. Nie byli w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Nie mogli pojąć, że szczę-
ście mogli osiągnąć jedynie przez grzech, grzech z powodu krwi płynącej w ich żyłach.
Loretta opadła bez czucia na fotel, porażona hiobową wieścią. Oto nadeszła tragedia,
której się spodziewała. Słodka radość miłości w jednej sekundzie zamieniła się w poczucie
beznadziejnej rozpaczy. Zupełnie niespodziewanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]