[ Pobierz całość w formacie PDF ]

narzutą łóżku. Zdołał zrzucić z siebie tylko marynarkę
i buty.
Nie obudzi się, pomyślała. Mogłabym go pocałować
na dobranoc i wyjść.
Zamiast tego zdjęła buty i pożyła się przy nim na
atłasowej narzucie. Nie miała zamiaru zasnąć. Chciała
tylko poleżeć chwilkę, patrząc na niego i wsłuchując się
w jego spokojny, miarowy oddech. Ale w pokoju było
ciepło, a miękkie, wygodne łóżko pachniało delikatnie
lawendą, więc mimowolnie zamknęła oczy.
Powinnam wrócić do domu, pomyślała na wpół świa-
domie, i nagle całkiem przestała myśleć.
Obudziła się raptownie, zastanawiając się przez mo-
ment, gdzie jest. Rozejrzała się w popłochu i zobaczyła
Micka, wspartego na łokciu, przyglądającego się jej
mrocznym wzrokiem.
– Musiałam... zasnąć. Która godzina?
– Środek nocy. Powinnaś być ostrożniejsza, matia
mou. Czy nikt ci nie mówił, że niebezpiecznie jest
drażnić głodnego?
– Może ja też jestem głodna – powiedziała łamiącym
się głosem.
Odsunął włosy z jej twarzy i powiódł palcem po
rozchylonych wargach.
– Mam nadzieję, że to prawda, choć możesz jeszcze
zmienić zdanie... Ale jeśli pozwolisz, żebym cię do-
tknął, będzie za późno.
72
SARA CRAVEN
– Jestem tu, bo sama tego chcę. Bo to jest silniejsze
ode mnie.
Usiadła, zdjęła ḋzersejową bluzkę i rzuciła na pod-
łogę.
Mick zrobił gwałtowny wdech, a potem wziął ją
w ramiona, całując namiętnie i bez pośpiechu.
Równie wolno zdejmował z niej resztę ubrania, usta-
mi składając hołd nagości, którą odsłaniał centymetr po
centymetrze.
– Jesteś taka piękna.
– Widziałeś mnie już wcześniej.
– Ale wtedy byłaś na mnie zła. – Położył dłonie na
jej piersiach. – Nie taka jak teraz. Taka ciepła... taka
rozpalona.
Ale gdy spróbowała rozpiąć mu koszulę, zaprotes-
tował.
– Jeszcze nie. – Zamknął jej dłonie w swoich, schylił
głowę do piersi i musnął językiem różowy koniuszek.
– Najpierw, agapi mou – wymruczał – chcę pobudzić
twój apetyt... I zaspokoić pierwszy głód.
To była długa, nieśpieszna podróż ku zatraceniu.
Kate zapadła się wbłogostan, świadoma tylko reakcji
swoich zmysłów na dłonie i usta wędrujących po jej
ciele. Świadoma rosnącego w niej – wolno i nieuchron-
nie – żaru, który musiał znaleźć jakieś ujście.
Kiedy wsunął palce między jej zaciśnięte uda, usły-
szała własny gardłowy jęk, błagający, niemal zwie-
rzęcy.
– Tak. – Jego niski głos zdawał się dobiegać z jakiejś
odległej kosmicznej przestrzeni. – Zaraz, mój skarbie,
mój aniele, obiecuję.
Przyjemność wzbierała w niej falami jak przypływ
LUKSUSOWY KAMUFLAŻ
73
morza. Z trudem oddychała. O myśleniu nie było mowy.
Mogła tylko czuć.
Pierwsze słodkie dreszcze zapowiadające spazm roz-
koszy wydarły z jej gardła głośny szloch. Miała wraże-
nie, że unosi się w powietrze, trwa w bezprzytomnym
zawieszeniu, i nagle siłą bezwładu opada z powrotem na
ziemię.
Leżała oszołomiona, próbując uspokoić szarpany od-
dech.
Poczuła, że Mick poruszył się lekko, odsuwając od
niej, i nieartykułowanym dźwiękiem, jedynym, jaki
mogła wydobyć z zaciśniętego gardła, usiłowała za-
protestować.
– Odpocznij chwilkę, pedhi mou – powiedział czule
i okrył ją prześcieradłem.
Kiedy wrócił i położył się przy niej, wyciągnęła rękę
i natrafiła na goły tors.
– O.... – Otworzyła oczy.
– O? – Mimo wesołej nuty w głosie, miał poważną,
skupioną twarz. Ujął jej rękę i poprowadził wdół swojego
ciała. – Dotknij mnie – szepnął. – O tak... jeszcze.
Zachęcona jego pomrukami rozkoszy, stopniowo
przełamywała nieśmiałość. Mick całował ją namiętnie,
gładził jej piersi, już po chwili świadomy, że znów jest
podniecona do szaleństwa.
Leżąc zwrócony do niej twarzą, wsunął ręce pod jej
bok, unosząc ją lekko ku sobie.
– Weź mnie... proszę. Moja piękna.
Z wrażenia zabrakło jej tchu, gdy zdała sobie sprawę,
jakie to było proste – jakie naturalne. I jak bardzo
pragnęła poczuć w sobie tę jedwabistą siłę. Posiąść
i oddać się.
74
SARA CRAVEN
– Sprawiłem ci ból? – wyszeptał gorączkowo.
– Nie. – Jej odpowiedź była westchnieniem ulgi.
– Och, nie.
Na początku poruszał się wolno, z rozmysłem, cały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    0872. Orwig Sara Rodzina milionerĂłw 03 Jak serce dyktuje
    Cole Eden Craven
    Chapter13
    Apokalipsa Pawla Jakuba Adama
    Doyle Arthur Conan Tajemnica zśÂ‚otego Pince nez
    Glen Cook Black Company 08 She Is The Darkness
    Kredyt Społeczny – Louis Even
    Antologia SF StaśÂ‚o sić™ jutro 13 Sindbad na RQM 57
    Chopra Deepak Tworzmy zdrowie
    Carole Mortimer Weekend w Paryśźu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • taatry.keep.pl