[ Pobierz całość w formacie PDF ]
książkę o morderstwie w jakiejś miejscowości pod Pary-
żem, którą mogło być tylko Enghien les Bains. Obie były
wspaniałymi książkami na po pracy, postacie wiarygodne, a
akcja i groza nigdy nie fałszywe. Były doskonałe do czyta-
nia, kiedy skończyło się pracować, i przeczytałem wszystko
pani Belloc Lowndes, co tylko było. Ale nie było niczego
więcej, a żadna z książek nie dorównywała pierwszym
dwóm, i już nigdy nie znalazłem nic równie dobrego na
pustą porę dnia czy nocy, dopóki nie wyszły pierwsze
świetne książki Simenona... I co ty na to?
Ja także uważam, że Simenon jest świetny. I czuję,
że jeszcze bardziej lubię Hemingwaya.
Patrzył jeszcze przez dłuższą chwilę, jak czyta, bardzo
jej tego zazdroszcząc, aż wreszcie coś mu się przypomniało.
Słuchaj...
Tak? Podniosła znad książki niezbyt przytomne
oczy.
Kiedy właściwie ma lecieć ta audycja o nas? Wiesz...
Jakieś dwa tygodnie temu odwiedził ich dziennikarz z radia z
reporterskim magnetofonem na ramieniu. Przedstawił się
43
jako autor comiesięcznego magazynu wojskowego kapi-
tan sam juz nie wiedział, jak to się stało, że mu oboje ulegli
i nagrała nimi dłuższą rozmowę, jako że byli kiedyś żoł-
nierzami pierwszej dywizji.
W niedzielę odpowiedziała. W najbliższą nie-
dzielę. Przynajmniej tak mówił.
To znaczy za trzy dni?
Aha mruknęła, pogrążona znów w lekturze.
A jemu przyszło na myśl, że jutro będzie się musiał
znów zająć sprawą morderstwa Stefanii Pawelec i że w tej
chwili powinien myśleć tylko o tym, jak ją rozwiązać i
aresztować sprawcę. To, i wyłącznie to, było najważniejsze
w najbliższej przyszłości.
Ta refleksja przypomniała mu coś, co go tak bardzo
gnębiło w tej całej historii.
Słuchaj zwrócił się do żony. Wybacz, że ci prze-
szkadzam, ale chciałbym, żebyś mi pomogła.
Zawsze miał wielkie zaufanie do jej zdrowego rozsądku
i życiowej jak to określał mądrości.
Tak?
Słuchaj... opowiedział o tym, co się stało ze Stefa-
nią Pawelec, i o tym, że przez prawie dwa tygodnie nikt w
domu nie przejął się zbytnio jej zaginięciem. Jak myślisz?
Dlaczego? Co mogło być powodem takiej obojętności i
męża, i dzieci? Bardzo mnie męczy to pytanie.
Zastanawiała się chwilę, spoglądając na niego, ale wła-
ściwie go nie widząc.
44
Wiesz kiedy się odezwała, w jej głosie było przy-
gnębienie, takie samo chyba, jakie odczuwał on sam od
pierwszej chwili zetknięcia się z tą sprawą. Ja myślę, że
tej kobiety po prostu nikt nie kochał. Mało... że nikt jej nie
lubił. I że nikomu nie była potrzebna.
4.
Kiedy kapitan Doliński stawił się rano do pracy, zastał
już czekających na niego członków rodziny Pawelców.
Wszyscy troje siedzieli na szerokiej drewnianej ławie,
ustawionej na korytarzu pod ścianą, i kiedy przechodził
obok nich, w ogóle nie zwrócili na niego uwagi.
On natomiast, chociaż ani na moment nie zwolnił kroku,
zdążył zlustrować ich jednym, taksującym i oceniającym
spojrzeniem.
Dwoje młodych nie wyróżniało się niczym specjalnym.
Ot, typowi przedstawiciele dzisiejszej młodzieży, jakich
dziesiątki, a nawet i setki, oglądał codziennie na ulicach
miasta. Stary Pawelec natomiast od razu zwracał uwagę.
Przede wszystkim swoim bardzo zaniedbanym strojem, od
kilku dni nie goloną twarzą i jakimś nieokreślonym, lecz
rzucającym się w oczy wyrazem zobojętnienia na wszystko.
Usadowiwszy się za swoim biurkiem, kapitan Doliński
wezwał sierżanta Antosiaka.
I co? przywitał go pytaniem, w którym wyraznie
czuło się, niecierpliwą ciekawość. Macie wszystko?
Prawie.
45
Co to znaczy, prawie?
No... sierżantowi Antosiakowi wydawało się, że
szef jest dzisiaj w dobrym nastroju, i dlatego odważył się na
ton żartobliwy. To znaczy, że jednak nie wszystko.
A czy zdarzyło się wam kiedykolwiek wiedzieć na-
prawdę wszystko, co było mi potrzebne?
Nie wiem. Sierżant zastanowił się w duchu, czy to
pytanie nie jest przypadkiem zapowiedzią zbliżającej się
burzy. I dlatego odpowiedział już bardzo oględnie: Mo-
że... Czasami...
Czasami prychnął kapitan Doliński. To tylko
wam się tak zdaje. No, ale... Gadajcie, co wiecie o Stefanii
Pawelec, bo szkoda czasu. Tam na korytarzu ludzie czekają.
Sierżant natychmiast zerknął do notesu, który trzymał w
ręku. Wiedział, bowiem, że kapitan będzie zadowolony, gdy
złoży mu relację nie z pamięci, lecz na podstawie wcześniej
spisanego raportu.
A więc tak... Okazało się, jak słusznie obywatel ka-
pitan przewidywał, że Stefania Pawelec jest u nas notowa-
na.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]