[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gadamy głupstwa. Zapomnijmy o tym incydencie.
Pokiwała głową, choć nie wyglądała na przekonaną.
- Muszę zobaczyć się z Carlem. Im szybciej, tym lepiej. - Zdecydowanym
krokiem ruszyła w stronę domu.
- Joleen, zaczekaj!
Przystanęła i odwróciła głowę.
- O co ci chodzi?
Chciał jej coś ważnego powiedzieć, ale nie mógł wykrztusić słowa.
- Mniejsza z tym - westchnął tylko.
W sercu miał żal i czuł zazdrość, gdy patrzył, jak Joleen wbiega do domu,
żeby się spotkać z ukochanym Carlem.
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Joleen miała wrażenie, że ma stopy z ołowiu. Każdy krok przybliżał ją do re-
zydencji Landonów i oddalał coraz bardziej od Jake'a Tak się fatalnie złożyło, że
nie miała pracy i mieszkania, a na koncie pozostały czterdzieści dwa dolary. Tłu-
maczyła sobie, że z pozoru sytuacja wygląda fatalnie, ale nie ma tego złego, co by
na dobre nie wyszło. Gotowa była przyznać, że naprawdę tak jest... z jednym wy-
jątkiem: rozstanie z Jake'em to prawdziwe nieszczęście. Czuła się samotna i opusz-
czona.
Weszła do rezydencji tylnymi drzwiami, w nadziei, że od razu natknie się na
Carla i załatwi sprawę, ale jej plany zostały pokrzyżowane. Dopiero w holu usły-
szała znajomy głos i po chwili ujrzała narzeczonego w całej okazałości: urodziwa
twarz, zgrabna sylwetka, lśniące czarne włosy, piękne niebieskie oczy. Gdy zoba-
czył Joleen, pełne wargi rozciągnęły się w uśmiechu filmowego gwiazdora, ukazu-
jąc olśniewająco białe zęby.
- Nareszcie! - Obrzucił ją badawczym spojrzeniem i uśmiech zniknął z jego
twarzy. - Co ty masz na sobie?
Sukienka była zakurzona, przyczepiły się do niej zdzbła słomy i siana. Włosy
miała rozczochrane, oczy podkrążone ze zmęczenia. Z twarzy Carla mogła wyczy-
tać, że wygląda okropnie.
- Nie spałam przez całą noc. Kabała dostała kolki.
- Proszę? - spytał Carl.
Czy jego baryton zawsze brzmiał tak głucho?
- Jedna z klaczy Jake'a.
Carl zerknął na matkę, która stała w drzwiach tuż za nim.
- Powinienem się od razu domyślić, kto spowodował całe to zamieszanie. -
Uśmiechnął się znowu i podszedł do Joleen. - Nie martw się, kochanie. Nie ma tego
złego, co by na dobre nie wyszło. - Zwrócił się do Virginii. - Prawda, mamo?
S
R
- Oczywiście - rzuciła chłodno.
Oboje przyglądali się Joleen, która poczuła się jak preparat na szkiełku labo-
ratoryjnym.
- Co masz na myśli? - spytała nieufnie.
- Mama obiecała mi pomóc. Dzięki niej zmienisz się w prawdziwą damę.
- Słucham? - wykrztusiła z trudem. - Chcesz powiedzieć, że do tej pory wy-
glądałam jak prostaczka?
Z tyłu trzasnęły drzwi. Nie musiała odwracać głowy, by wiedzieć, że to Jake
wszedł do domu. Czuła, że się jej przygląda.
Carl popatrzył w głąb holu.
- Cześć, Jake - powiedział i niedbale skinął głową.
- Witaj - usłyszała znajomy głos.
Carl zwrócił się ponownie do Joleen.
- Jak wspomniałem, mama zrobi z tobą zakupy i pomoże ci wybrać nowe
kreacje, a potem umówi cię ze swoim fryzjerem. Musisz coś zrobić z włosami.
- Słucham? - Joleen splotła ramiona na piersi. - Co proponujesz?
- Trzeba je... podfarbować - wyjaśnił, wichrząc swą ciemną czuprynę.
- Dlaczego?
- Dziewczyno, mów pełnymi zdaniami! - skarcił ją natychmiast, a potem do-
dał łagodniejszym tonem: - Powinnaś być ciemną blondynką. To ci doda powagi.
Takie jasne loki nie pasują do dziewczyny z klasą. Wyglądasz jak... małomiastecz-
kowa piękność z okładki popularnego tygodnika.
Joleen była wściekła, ale szybko ochłonęła. Powinna się skupić na jednym
zadaniu: trzeba zerwać z Carlem. Jeżeli się uda, nie będzie już znosić jego zaczepek
i złośliwości.
- Musimy porozmawiać... na osobności.
- Teraz jestem zajęty - odparł, spoglądając na zegarek. - Po obiedzie znajdę
dla ciebie kilka minut.
S
R
Nie zamierzała czekać tak długo.
- Moim zdaniem lepiej tego nie odkładać.
- Jestem pewny, że sprawa może poczekać - zbagatelizował, sięgając po tecz-
kę.
- Mylisz się, Carl!
- Dobrze. O co chodzi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]