[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lektura czasopism medycznych szybko sprowadziła ją na ziemię. W
jednym z nich natrafiła na tabelę przedstawiającą śmiertelność w wyniku AIDS
na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Jeśli wynik najbliższego badania będzie
pozytywny, dołączę do tych statystyk, pomyślała i poczuła, jak strach chwyta ją
za gardło. Mogła tylko czekać, aż przeminie.
Podjęła decyzję o rozstaniu z Willem i była z tego zadowolona. Uznała,
że nie chce się do niego zbliżyć ani regularnie z nim spotykać. A poza tym
rozmawiał o niej z osobami trzecimi i usiłował nią manipulować.
Gdy nazajutrz znów zadzwonił i zaprosił ją na wystawną kolację,
wymówiła się pracą i zaproponowała, żeby zjedli razem szybki lunch w pubie.
Przyszedł pózniej niż ona i na powitanie chciał pocałować ją w policzek. Ona
jednak odwróciła twarz - po pierwsze nie lubiła ostentacji w miejscach
- 88 -
S
R
publicznych, a po drugie takie gesty z jego strony odbierała jako przejaw
zaborczości.
- Przepraszam za spóznienie, ale mieliśmy nadzwyczaj interesujący
przypadek - wyjaśnił. - Chciałem to przedyskutować ze starszym lekarzem.
Otyły pacjent z pęcherzykiem żółciowym, który...
Ciekawe, czy starszy lekarz też miał ochotę o tym dyskutować,
przemknęło jej przez głowę. Jakim cudem nie zauważyła dotąd, że Will ciągle
jest zajęty tylko swoimi problemami? Był niezdolny do rozpoznawania potrzeb i
zainteresowań innych. W przeciwieństwie do...
- Will, myślę, że nie powinniśmy się dłużej spotykać - oznajmiła.
- Ale... - wyjąkał bezradnie i zaniemówił. Zrobiło jej się go żal i
próbowała załagodzić sytuację.
- Słuchaj, Will, ty jesteś zajęty i ja też. Spędziliśmy razem trochę czasu,
ale to już przeszłość. Ta znajomość do niczego nie prowadzi, więc równie
dobrze...
- Ja myślałem, że do czegoś prowadzi - przerwał jej ze złością. - Wiem, że
miewasz dziwne pomysły, ale nie sądziłem, że... Ach, już rozumiem, to przez
tego Harrisona, tak?
- Podniósł głos. - On ci zawrócił w głowie! Mówiłem ci, że jest
kobieciarzem. Sama nie wiesz, co robisz.
Biedny Will, nie mógłby powiedzieć nic gorszego. Jednak nie pozwoliła
wyprowadzić się z równowagi.
- Nie chodzi o doktora Harrisona i wcale nie zawrócił mi w głowie. Po
prostu nie chcę mieć nic wspólnego z człowiekiem, który obgaduje mnie ze
znajomymi z pracy.
- Obgaduje cię? Kto? O czym ty mówisz?
- Mary-Lou zrobiła to, co chciałeś, czyli ostrzegła" mnie przed Markiem.
Myślę, że nie zrobiła tego z własnej inicjatywy. A ja nie cierpię manipulowania
ludzmi, Will.
- 89 -
S
R
- Pójdę już. - Był wściekły. Podniósł się z miejsca i groznie zbliżył do niej
twarz. Nie cofnęła się; Will nie był w stanie jej zastraszyć. - Ten facet tylko się
tobÄ… zabawi, wykorzysta ciÄ™ tak jak inne. Nie wiem, czy wiesz, ale on jest
żonaty. Jego żona jest w Londynie. Facet, z którym byłem na kursie, powiedział,
że poznał ich oboje i że to dwa gruchające gołąbki. Więc życzę szczęścia i
żegnam!
Rosalinda była wstrząśnięta - nie bezsilną złością Willa, ale informacją,
że Mark jest żonaty. Nie miała wątpliwości, że Will mówił prawdę - nie miał
dość wyobrazni, żeby wymyślić coś takiego. Nie rozumiała, czemu ta
wiadomość podziałała na nią tak przygnębiająco. Przecież Mark jest tylko jej
znajomym...
ROZDZIAA SIÓDMY
- Dawno się nie widzieliśmy - powiedział trzy dni pózniej, gdy kończyli
obchód. - Wpadnij dziś na herbatę. Rano kupiłem wędzonego łososia.
- Aososia? Cóż za arystokratyczne gusta! Czy mam przynieść płatki
razowca z odkrojonymi skórkami?
Spojrzał na nią ze zgrozą.
- Ani mi się waż! Jeśli nie trzeba tego trzymać oburącz, to znaczy, że to
nie jest kanapka. A poza tym, od chrupiących skórek kręcą mi się włosy.
Roześmiała się radośnie, ale nagle przypomniała sobie słowa Willa. Nie,
mimo wszystko nie da się ponieść emocjom i nie będzie z nim rozmawiać o jego
żonie - nie tutaj, nie teraz.
- O której mam przyjść? - spytała tylko.
Umówili się parę minut po szóstej, ale była prawie siódma, gdy ujęła
ozdobną kołatkę, bo wcześniej, jak zwykle, pracy było za dużo, a rąk do pracy -
za mało.
- 90 -
S
R
- Muszę cię o coś zapytać - oznajmiła już w progu, marszcząc brwi. - I
liczÄ™ na szczerÄ… odpowiedz.
W obronnym geście uniósł ręce.
- Możesz pytać, o co tylko zechcesz. Założę się jednak, że od śniadania
nic nie jadłaś, więc masz pewnie zerowy poziom cukru we krwi. Człowiek łatwo
się wtedy denerwuje, podejmuje niewłaściwe decyzje, mówi nie to, co ma na
myśli.
Toteż proponuję, żebyś najpierw coś zjadła, a potem zadawała pytania.
Miał oczywiście rację, więc mimo rozdrażnienia posłuchała go. Kanapki
były tak samo pyszne jak poprzednio. Czuła, jak z każdym kęsem przechodzi jej
złość.
- Dobrze mi to zrobiło - przyznała, kończąc pierwszą piramidkę". -
Wiedziałeś, że tego mi trzeba, prawda?
- Nawet lekarze niekiedy się męczą, choć łatwo o tym zapominają.
- Uwielbiam wędzonego łososia.
- W sztuce kulinarnej jest jak w medycynie: żeby robić postępy, trzeba się
w czymś wyspecjalizować. Więc powiedzmy, że ja jestem konsultantem do
spraw kanapek.
Czuła się lepiej, ale wciąż nie dawały jej spokoju pytania, które od wielu
godzin huczały jej w głowie. Czy Mark rzeczywiście jest żonaty? A jeśli tak, to
czemu jej o tym nie powiedział? Pili właśnie drugą filiżankę herbaty - ona na
kanapie, on na podłodze, tyłem do kominka.
- No, teraz już możesz pytać. Domyślam się, że pytanie dotyczy kwestii
medycznych.
Sądzi, że chcę go zapytać o ryzyko zakażenia, przemknęło jej przez
głowę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]