[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niestety, zamiast do drzwi podszedł do niej i chwycił ją za przedramiona.
- Daleko jeszcze do tego, żebyś zyskała sobie moje pełne zaufanie,
Zuzanno, ale proponuję, byś zaczęła o to się starać i opowiedziała mi szczerze,
co działo się tutaj dziś w nocy! Czy masz coś wspólnego z tym intruzem?
- Nic! Nic absolutnie, przysięgami A teraz puść mnie! -wybuchnęła,
rzucając okiem na drzwi do sypialni Anjuli.
Czuł ciepło jej ciała przez cienką narzutkę oraz delikatny zapach kwiatów,
który dochodził jakby od jej włosów. I jedno, i drugie wywierało na niego
najzupełniej niepożądany wpływ.
- Chciałbym móc ci uwierzyć, Zuzanno - powiedział. Ona zaś miała
wrażenie, że przeszywa ich jakiś prąd.
- Puść mnie, Gareth - szepnęła, ale cała jej istota pragnęła krzyknąć coś
przeciwnego. Przytul mnie, kochaj mnie, zostań ze mną do rana...
Dostrzegł wahanie w jej oczach, poczuł, jak przepływa do niego od jej
dłoni tajemnicze ciepło. Oboje wpadli w pułapkę własnych zmysłów. Powoli
przesunął rękę na jej kark i przyciągnął ją do siebie. Próbowała się wyrywać,
usiłowała go odepchnąć, uczyniła wszystko, by sprawić wrażenie, iż nie chce,
żeby ją pocałował. A przecież pragnęła tego tak bardzo, że wiedziała, iż
poddałaby się całkowicie, gdyby on tylko zechciał. Nie było żadnego  może tak,
a może nie", tylko cudowne uniesienie,które porwało ją ku całkowitemu
zapamiętaniu. Gareth poczuł, jak topnieje mu w ramionach, a wzajemne
pożądanie buchnęło nagłym płomieniem. Przywarła do niego, a jej reakcje
mówiły mu, że traci wszelką nad sobą kontrolę. To nie był żaden udawany
pocałunek...
Zmysłowy czar przerwał znienacka oburzony okrzyk Anjuli.
- Proszę natychmiast puścić moją memsahib, sir Gareth, albo... albo
uderzę pana po pańskiej nikczemnej głowie!
Gareth odwrócił się i ujrzał rozwścieczoną ayah, podchodzącą ku niemu z
pogrzebaczem w dłoni. Chatterji uznał, że powinien przyjść jej z pomocą,
wskoczył na stojący pośrodku pokoju stolik i zaczął rzucać w Garetha
winogronami. Każde z nich trafiało celu, a gdy się skończyły, złapał wielką,
dojrzałą brzoskwinię. Na szczęście dla Garetha, nie doleciała wystarczająco
daleko.
Zuzanna, zmieszana i niezadowolona z siebie, ukryła twarz w dłoniach.
To nie może się dziać, to nie może być prawdą.
Anjuli machnęła groznie pogrzebaczem.
- Proszę natychmiast stąd wyjść, sir Gareth sahib! krzyknęła.
Popatrzył na Zuzannę i usłuchał bez słowa. Chatterji był zachwycony.
Zemsta nigdy nie okazała się słodsza, a gdy za jego wrogiem zamknęły się
drzwi, rzucił w nie z całej siły następną miękką brzoskwinią. Rozmazała się
ohydnie na lśniącym drewnie, a Zuzanna zwróciła się z gniewem do swego
pupila.
- Na litość boską, Chatterji, mało mi dzisiaj narobiłeś kłopotu? Wracaj
natychmiast do mufki! - krzyknęła.
Małpka zasmuciła się i nadąsana wykonała to, co jej polecono. Zuzanna
spojrzała teraz na swoją ayah, usiłując znalezć słowa wyjaśniające to, co się
zdarzyło.
- Anjuli... - zaczęła i umilkła.
Ayah przyjrzała się jej z niepokojem.
- Sir Gareth to zły człowiek, memsahib. Myślałam, że stać go na coś
więcej niż narzucanie się pani w taki okropny sposób.
Zuzanna wiedziała, że musi powiedzieć prawdę.
- Nie narzucał się, Anjuli.
Ayah otworzyła usta, ale zamiast wygłosić oczekiwaną reprymendę,
rzekła bardzo łagodnie:
- Memsahib, była pani bardzo dobrą i wierną żoną i cierpliwie znosiła
bezmyślność i zaniedbania Leighton sahiba, więc może teraz nadeszła pora, by
pani znowu rozkwitła jak kwiat. Ale proszę upewnić się, że sir Gareth sahib jest
właściwą pszczołą. - Z tymi słowy odłożyła pogrzebacz na swoje miejsce i
poszła spać.
Zuzanna stała jeszcze przez dłuższą chwilę, usiłując odzyskać tak żałośnie
utracone opanowanie, a potem Zmusiła się, by schować drugą kopię diademu w
bezpieczne miejsce. Co za okropna, okropna noc! Nic nie poszło tak, jak
powinno. Najpierw podmieniła jedną kopię diademu na drugą, a teraz to. Azy
zakręciły się jej w oczach. Po raz pierwszy w życiu zakochała się. Dotychczas
nie wiedziała, co znaczy prawdziwe pragnienie, ale teraz już je poznała. I to jak
bardzo.
19
Zuzanna wcale nie czuła się wypoczęta, gdy następnego ranka zbudził ją
turkot karety wyjeżdżającej ze stajennego dziedzińca. Poranne słońce
przygrzewało, a że Anjuli przed chwilą cichutko weszła, by otworzyć okno, na
fali lekkiego wietrzyka z zewnątrz niosły się dzwięki. Zuzanna otworzyła oczy.
To wcale nie kareta obudziła ją, lecz okrzyk Billingsa, stangreta Garetha, który
dyscyplinował czwórkę wypoczętych rumaków, wyruszając w podróż do
stelmacha w Cirencester. Przez chwilę leżała, przypominając sobie, co stało się
wczorajszego wieczoru. Coś było nie w porządku z jedną z osi landa. Zciągnęła
brwi. Co Gareth wtedy powiedział? %7łe trzeba się zabezpieczyć? Miała zamiar
go o to zapytać, ale zapomniała.
Nadeszła Anjuli, niosąc tacę z poranną herbatą As-sam, którą Zuzanna
lubiła najbardziej.
- Dzień dobry, memsahib - rzekła ayah, stawiając ta? cę przy łóżku i
podchodząc do okna, by je odsłonić.
Zuzanna zmusiła się, by usiąść.
- Dzień dobry, Anjuli - odpowiedziała, odgarniając z twarzy potargane
włosy i mrugając oczami, gdy blask słońca wpadł do pokoju. Wspomnienia
ostatniej nocy aż nazbyt ostro rysowały się jej w pamięci i czuła, że policzki
wciąż pieką ją z zażenowania.
- Zniadanie zostanie podane dokładnie za godzinę, memsahib.
- Ch-chyba nie pójdę - odparła Zuzanna, ulegając tchórzliwemu
pragnieniu, by nie znalezć się z Garethem twarzą w twarz. Ayah oburzyła się.
- Chce pani nie jeść śniadania, memsahib? O nie, tak nie można!
Zniadanie to najważniejszy posiłek.
- Nie jestem głodna.
- Tylko dlatego, że wczoraj w nocy była pani bardzo niemądra -
stwierdziła ayah.
Zuzanna spojrzała na nią z wyrzutem.
- Anjuli, są chwile, kiedy żałuję, że wyjechałam z Chinsury.
- Może, ale ja jestem tu po to, żeby pani jadła jak należy.
Zuzanna wiedziała, że ayah nie ustąpi, i przestała się z nią spierać,
chociaż perspektywa śniadania wcale jej nie wabiła. To nie kwestia diademu tak
ją zbiła z tropu, ale przekonanie, że popełniła poważny błąd co do Garetha.
Pozwoliła sobie na nazbyt wielką swobodę, a on teraz ją za to potępi. Wciąż
pogrążona w swych nieprzyjemnych myślach, przyjęła od Anjuli filiżankę z
herbatą.
- No, no, memsahib, nie ma co się tak smucić.
- Zrobiłam z siebie idiotkę - westchnęła smętnie Zuzanna, nie siląc się
nawet na uśmiech, gdy ayah sięgnęła na toaletkę po maleńkie porcelanowe
naczynko i nalała herbaty także dla Chatterji. Małpka wyszła z mufki na chwilę
przed tym, jak przyniesiono tacę, a teraz przysiadła w nogach łóżka i piła,
trzymając naczynko w obu łapkach. Miała na sobie turban i żółty kubraczek i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    Brown Sandra Podarunki losu (W ostatniej chwili)
    Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
    GR1040.Sands_Charlene_Pod_wplywem_impulsu
    Edigey Jerzy Król Babilonu
    BuśÂ‚yczow KiryśÂ‚ ByśÂ‚o to za sto latl
    Loius L'Amour Sacketts 06 The Daybreakers
    Morris Quincy Supernatural Investigation 01 Gustainis Justin Black Magic Woman
    Connor Kerry Romans i Sensacja Pozdrowienia z Rosji
    Christenberry Judy Noworoczny prezent(1)
    Bunsch Karol Powiesci Piastowskie 11 Psie Pole
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl