[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ca posługiwał się językiem Młodych Królestw, który powstał ze zniekształconej
mowy Jasnego Cesarstwa.
Proszę kapitana o wyrażenie zgody na wejście na pokład.
Trzymasz nas w szachu, panie! warknÄ…Å‚ Smiorgan w odpowiedzi.
Nie próbuj skrywać aktu przemocy za zasłoną uprzejmych słówek!
Przyjmuję więc, że uzyskałem zezwolenie niewidoczny rozmówca nie
zmienił tonu.
Elryk ujrzał, że część relingu została odsunięta, a na jej miejsce pojawił się
pomost, nabijany złotymi ćwiekami w celu zapewnienia lepszego oparcia dla stóp,
gotowy do opuszczenia na pokład ich statku.
Na szczycie pomostu ukazała się wysoka postać o rysach typowych dla Melni-
bonéaÅ„skiego szlachcica. Mężczyzna byÅ‚ smukÅ‚y, nosiÅ‚ siÄ™ dumnie, a za odzienie
służyły mu fałdziste szaty ze złotogłowiu. Na długich kasztanowatych lokach no-
sił misternie wykonany hełm ze złota i hebanu. Oczy miał szarobłękitne, a twarz
bladą, o skórze nieznacznie tylko zaróżowionej. O ile Elryk zorientował się, męż-
czyzna ten nie miał przy sobie żadnej broni.
Z widocznym dostojeństwem lord Saxif D Aan począł opuszczać się na statek
Smiorgana, podczas gdy jego hałastra trzymała się z tyłu. Kontrast pomiędzy tym
pięknym intelektualistą a motłochem, którym dowodził, był kolosalny. Za wypro-
stowanym, eleganckim i szlachetnym Melnibonéaninem podążaÅ‚a wataha przy-
garbionych, brudnych, tępych wykolejeńców, szczerzących zęby i radujących się
łatwym zwycięstwem. W żadnym z nich nie było widać śladu ludzkiej godności.
Ubrania mieli strojne, lecz brudne i postrzępione. Każdy posiadał co najmniej trzy
rodzaje broni. Wszyscy obwieszeni byli zdobyczną biżuterią, taką jak: kółka do
nosa, kolczyki, bransolety, naszyjniki, pierścienie na palce u rąk i nóg, wisiory,
zapinki do płaszczy i tym podobne.
Bogowie! mruknął Smiorgan. Takiej hołoty jeszcze nie widziałem,
chociaż w trakcie moich podróży dostatecznie przecież napatrzyłem się na rozma-
itych przedstawicieli rodzaju ludzkiego. Jak to możliwe, że taki człowiek może
znieść podobne towarzystwo?
Być może jest to zgodne z jego zamiłowaniem do ironii podsunął Elryk.
Lord Saxif D Aan wszedł na pokład statku Smiorgana i skierował wzrok na
rufę, gdzie nadal stała trójka przyjaciół. Skłonił się lekko. Panował całkowicie
nad swą mimiką i jedynie oczy zdradzały, jak silne emocje kłębią się w jego du-
szy. Widać to było szczególnie wyraznie, gdy jego wzrok spoczął na dziewczynie
trzymanej przez Elryka w ramionach.
Jestem lord Saxif D Aan z Melniboné, a obecnie z Wysp poza Purpurowy-
mi Wrotami. Macie coś, co należy do mnie. Przyszedłem, by się o to upomnieć.
Czy masz na myśli panią Vassliss z Jharkor? Ton Elryka był równie
79
zdecydowany.
Zdawało się, że Saxif D Aan dopiero teraz zwrócił uwagę na albinosa. Na
moment zmarszczył brew, lecz zaraz się opanował.
Ona jest moja powiedział. Możecie być pewni, że z moich rąk nie
spotka jej żadna krzywda.
Elryk, chcąc uzyskać pewną przewagę, przeszedł na Wysoką Mowę Melni-
boné, jÄ™zyk używany pomiÄ™dzy osobami królewskiej krwi. WiedziaÅ‚ jednak, że
w ten sposób wiele ryzykuje.
Znajomość twej historii sprawia, że trudno mi jest mieć tę pewność, Saxifie
D Aanie.
Niemal niedostrzegalnie złoty mężczyzna zesztywniał, a w jego szarobłękit-
nych oczach rozbłysły płomienie.
Kimże jesteś, że przemawiasz Językiem Królów i przypisujesz sobie wie-
dzę na temat mej przeszłości?
Jestem Elryk, syn Sadryka, czterysta dwudziesty ósmy Cesarz ludu R lin
K ren A a, który dziesięć tysięcy lat temu osiadł na Smoczej Wyspie. Jestem El-
rykiem, twoim Cesarzem, lordzie Saxifie D Aanie i żądam, byś był mi posłuszny.
Albinos wzniósł prawą rękę, na której nadal błyszczał Pierścień Królów z osa-
dzonym w nim kamieniem Aktoriosa.
Lord Saxif D Aan już całkowicie odzyskał panowanie nad sobą. Niczym nie
zdradził, że przemowa Elryka zrobiła na nim wrażenie.
Twoje zwierzchnictwo nie rozciąga się poza granice świata, z którego po-
chodzisz, szlachetny Cesarzu. Witam cię jednak jako równego mi monarchę.
Rozpostarł ręce, a długie rękawy jego szaty zaszeleściły. Ten świat należy do
mnie. Wszystko, co istnieje pod błękitnym słońcem znajduje się pod panowaniem
Saxifa D Aana. Bez pozwolenia wkroczyliście na moją posiadłość. Mam wszelkie
prawo, by postąpić według własnej woli.
Piracka pompa mruknął hrabia Smiorgan, który nie zrozumiał z roz-
mowy ani słowa, lecz z samego tonu domyślał się, co było jej przedmiotem.
Zuchwałe przechwałki. Co on mówi, Elryku?
Przekonuje mnie, że nie jest piratem, w twoim rozumieniu tego słowa,
lecz władcą tej płaszczyzny. A ponieważ nie ma tu nikogo innego, musimy uznać
prawdziwość jego słów.
Bogowie! A więc niech okaże królewską łaskę i pozwoli nam bezpiecznie
opuścić swoje wody!
Możemy to zrobić o ile oddamy mu dziewczynę.
Hrabia Smiorgan pokręcił przecząco głową.
To niemożliwe. Ona jest moją pasażerką, więc ja odpowiadam za jej bez-
pieczeństwo. Raczej umrę, niż mu ją oddam. Tu chodzi o Kodeks Władców Mórz
z Purpurowych Miast.
80
Jesteście sławni z tego, że ściśle przestrzegacie reguł owego Kodeksu
powiedział Elryk. Jeżeli chodzi o mnie, wziąłem tę dziewczynę pod swoją opie-
kÄ™. Jestem dziedzicznym Cesarzem Melniboné, nie wypada, bym daÅ‚ siÄ™ komuÅ›
zastraszyć.
Rozmawiali szeptem, lecz mimo to Saxif D Aan usłyszał, o czym mówią.
Wiedzcie powiedział stanowczo że dziewczyna należy do mnie.
Ukradliście moją własność. Czy w ten sposób postępuje Cesarz?
Ona nie jest niewolnicą odparł Elryk lecz córką wolnego kupca
z Jharkor. Nie masz do niej żadnych praw.
A więc nie mogę otworzyć przed wami Purpurowych Wrót rzekł lord
Saxif D Aan. Musicie pozostać w moim świecie na zawsze.
Zamknąłeś wrota? Czy to możliwe?
Dla mnie, owszem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]