[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzrokiem? Z jej odpowiedzi też niewiele wynikało.
- Kumple z domu - rzekła. - Przenieśli się do hotelu.
Odetchnął z ulgą, ale nadal dręczyło go pytanie, co oni
właściwie u niej robili.
- Znalazłam świetny materiał na zasłony do twojego sa
lonu - oznajmiła Stazy. - Jak chcesz, pokażę ci po kolacji.
Próbuje zmienić temat, domyślił się. Jednak urządzanie
wnętrz pochłania ją bez reszty, pomyślał, przyglądając się
5
zafascynowany, jak z błyszczącymi oczami opowiada o ko
lejnych etapach pracy. Kocha swój zawód, to jasne.
Czy podobnie wyglÄ…da w ramionach ukochanego?
Cholera, skąd mu się biorą takie myśli! Co go to obchodzi?
Czy już kompletnie...
- Za ostre? - zaniepokoiła się, widząc jego minę.
- Nie, skądże - odpowiedział szybko. Stanowczo za dużo
o niej myśli!
Ta dziewczyna tak na niego działa, że czuje się jak sztu
bak! Przecież nie brak mu doświadczenia z kobietami,
z pięknymi kobietami, poprawił się. A teraz wystarczy, że
Stazy jest blisko, a on już płonie. Wyrywa się do niej całym
ciałem!
To nie jest właściwy moment. Jeszcze nie pogodził się ze
ślubem Jonathana, jeszcze pali go żal i uraza do braci, że tak
go zostawili. Nie jest gotowy, by się z kimś wiązać.
- Doskonałe wino - pochwalił. Bogaty, lekko owocowy
bukiet, wspaniale komponujÄ…cy siÄ™ z chili.
- Brat mnie wyszkolił - uśmiechnęła się. - Wbił mi do
głowy, że kobieta powinna się na czymś znać, przynajmniej
umieć dobrać wino do posiłku - dokończyła z ciężkim
westchnieniem.
Ma brata, zanotował w pamięci. Sądząc po jej słowach,
szowinistycznie nastawionego do kobiet. I raczej starszego.
Sam wiedział coś na temat starszych braci.
- Twoja rodzina mieszka w Stanach? - zapytał od nie
chcenia, próbując coś od niej wyciągnąć. Jej otwartość to
tylko pozór, w gruncie rzeczy prawie nic o niej nie wie.
- O moim ojcu już ci opowiadałam. Mama nie żyje,
umarła trzy lata temu. - Spochmurniała. - Między innymi
dlatego przeniosłam się do Londynu, nic mnie już nie trzy
mało w Stanach.
- Nawet mężczyzna? - zażartował, nie mogąc uwierzyć,
by nie miała chłopaka.
- Zwłaszcza mężczyzna! - odparowała.
Zaskoczyła go całkowicie.
- Nawet brat?
- On przede wszystkim. - W jej głosie zabrzmiała twarda
nuta. - Nie bardzo mam ochotę o nim rozmawiać.
Jej stanowczy ton nie pozostawiał wątpliwości - ma taki
sam stosunek do brata jak on do swoich. Czyli kolejna rzecz,
która ich łączy...
- Posprzątajmy to. - Podniósł się i zaczął zbierać ze sto
łu. - A potem możemy obejrzeć ten cudowny materiał. -
Uśmiechnął się.
Stazy ściągnęła buzię w ciup.
- Coś mi się wydaje, że nie traktujesz ani moich poczynań
dekoratorskich, ani mnie poważnie - poskarżyła się, wkłada
jÄ…c naczynia do zmywarki.
- Zapewniam cię, że do wszystkiego podchodzę bardzo
poważnie. Nie jestem w nastroju do żartów.
Popatrzyła na niego pytająco, ale widząc jego minę, nie
próbowała dociekać powodów. On też nie naciskał, gdy przed
chwilÄ… rozmawiali o jej bracie.
- Pójdę po próbki - powiedziała rzeczowym tonem.
Rzeczywiście nie przesadziła: tkanina była wprost wy
marzona na zasłony. W dodatku można było wybierać
z wielu odcieni. Po głębokim zastanowieniu Jordan zde
cydował się na ciepły, rdzawy brąz zarówno na zasłony,
jak i nowe obicia. W doborze dodatków pozostawił Stazy
wolną rękę.
Siedzieli wśród porozrzucanych na podłodze próbek.
- Nie przypuszczałem, że to tak wciąga - wyznał Jordan.
Do tej pory myśl o wprowadzeniu jakichkolwiek zmian prze-
rażała go. Ale dzięki Stazy to nie było przykre i nużące
zajęcie...
Dziewczyna roześmiała się wesoło.
- Bałeś się ciągania po sklepach, co? - Wskazała ręką na
rozrzucone próbki. - A ja to uwielbiam. Już widzę, jaki pięk
ny będzie ten pokój - powiedziała z uniesieniem. - Zoba
czysz, że ci się spodoba!
Popatrzył na nią i naraz coś go uderzyło. No tak, przecież
to wnętrze, urządzone w odcieniach złota i rdzawych brą
zów, byłoby wymarzoną scenerią dla niej, tłem, na którym
jej uroda zalśniłaby pełnym blaskiem. To dlatego podświa
domie wybrał te kolory...
Podniósł się, strzepnął z dżinsów przyczepione nitki.
- Pewnie tak - prychnął. - Bylebym tylko nie musiał się
w to zanadto angażować.
- Nie obawiaj się - zapewniła go, pośpiesznie zbierając
tkaniny. - Będziemy przerabiać po jednym pokoju, by nie
wprowadzać zamieszania.
Już i tak jest niezłe zamieszanie, przez nią! Pragnie jej,
ale nie chce komplikacji. A przeczuwa, że to nieuniknione.
- No dobrze - odezwał się. - Niestety, mam coś jeszcze
do zrobienia, więc...
- Nie ma sprawy. - Speszyła się, policzki jej poróżowia-
ły. - Przepraszam, że zabrałam ci tyle czasu.
Ależ idiotycznie się odezwał, przez niego aż się zmieszała.
Był coraz bardziej zły na siebie. A tak chciał uniknąć kom
plikacji!
- Nie mów tak - poprosił. - Po prostu muszę przejrzeć
na jutro trochę papierów. Ale dzięki za kolację, była pyszna.
Możesz śmiało zamawiać ten materiał, świetnie tu pasuje.
- Nawet jeśli będzie mu ciągle przypominać Stazy, jej długie,
płomienne włosy! Może to nie był najlepszy pomysł z dawa-
niem jej kluczy... - Stazy - zaczął i urwał, bo zadzwonił
telefon. Zciągnął brwi. Niewiele osób znało jego numer...
- Pójdę już - pośpiesznie powiedziała Stazy.
- Nie, zaczekaj - powstrzymał ją gestem. Jeśli w ten spo
sób się rozstaną, znowu spędzi noc z butelką whisky! - Tak?
- rzucił do słuchawki.
- Jest niezła?
Nie musiał się domyślać, kim jest rozmówca. Ani dopy
tywać, kogo Jarrett ma na myśli.
Zerknął przez pokój na dziewczynę.
- W czym? - warknÄ…Å‚.
- W projektowaniu wnętrz, rzecz jasna. - Jarrett zaniósł
się śmiechem. - Inne aspekty pozostaw dla siebie.
- Nie będzie innych - odparł oschle. - Dlaczego pytasz?
- zapytał ostrożnie.
- Wspomniałem Abbie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]