[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który postawił nieprawidłową diagnozę.
Ale ja zawsze byłem taki ostrożny!
Ostrożny? zdziwił się Philip.
Nie chciał już kontynuować tego tematu, żeby go nie obrazić. Wiedział przecież, że
doktor Stacey nigdy nie miał odwagi powiedzieć Caroline Ransom, że jest zdrowa i może
wrócić do domu. Wolał zagłaskać ją na śmierć.
%7łal mu było jednak tego człowieka. Zastanawiał się, jak sam wybrnąłby z tej sytuacji
czy okazałby się tchórzem, czy też prawdziwym mężczyzną?
Ma pan teraz szansę sprawdzić siebie, Stacey powiedział szybko i wsiadł do windy.
Zanim do doktora Staceya cokolwiek dotarło, winda zjeżdżała już na dół.
*
Doktor Stacey szedł powoli korytarzem. Nie bardzo wiedział, dokąd ma pójść.
Patrząc teoretycznie, powinien o wszystkim opowiedzieć szefowi. Na pewno było to
lepsze, niż gdyby sprawa wyszła na jaw w inny sposób poprzez plotki lub zawiść.
Nieoczekiwanie szybko podjął decyzję, która obudziła w nim zdumiewające siły. Od razu
poczuł się dużo lepiej jak ktoś, kto zdecydował się na usunięcie ropiejącego zęba. Odwrócił
się i poszedł do gabinetu szefa.
Przedpokój urządzony był z dużym smakiem. Większość wyposażenia stanowiły
mahoniowe meble. Stacey miał jednak wrażenie, że znajduje się w celi śmierci.
Drzwi, z których już od kilku minut nie spuszczał wzroku, nagle otworzyły się i ukazał
się w nich Michael Shearing.
Odrętwiały doktor Stacey spojrzał na niego i przypomniał sobie historię Caroline
Ransom. Wydawało mu się, że minęła wieczność od początku tej afery.
Po raz pierwszy w swoim życiu doktor Stacey zapomniał o swoich kłopotach.
Mam nadzieję, że nie było zbyt tragicznie, Shearing, i że szef nie potraktował pana zbyt
ostro. Jeżeli mógłbym pomóc, to poprę pana decyzję wypisania ze szpitala panny Ransom.
Powinienem był już wcześniej to zrobić. Być może nie jest jeszcze za pózno.
Michael spojrzał na niego ze zdziwieniem.
W porządku odparł. Myślę, że nie powinniśmy podchodzić do spraw zbyt poważnie.
Dlaczegóż to? zapytał doktor Stacey z pewną agresywnością w głosie. Ja zawsze
uważałem, że nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem iść cały czas na pewniaka. Teraz tego
żałuję. Jeden mały błąd i wszystko się wali...
Michael spojrzał na niego ciemnymi, pełnymi zdumienia oczami.
Czy coś się stało? zapytał.
Twarz doktora Staceya wykrzywiła się.
Wszystko się zawaliło, Shearing. Miał pan rację z tą pacjentką spod siódemki. A ja się
myliłem. To wszystko.
Uważa pan...
Pana podejrzenia dotyczące gruczołów limfatycznych były słuszne. Czy musze być
jeszcze bardziej dosadny?
Na twarzy Michaela pojawiła się troska. Nagle ze współczuciem położył swoją dłoń na
ramieniu starszego kolegi.
Przykro mi wymamrotał ochryple.
Powinien pan być zadowolony. Dowiódł pan, ile jest wart. I to już na początku kariery.
Ja natomiast na tym zakończyłem swoją.
Uśmiechnął sie gorzko, po czym podszedł do drzwi gabinetu szefa.
Michael powiedział coś jeszcze, lecz doktor Stacey sprawiał wrażenie, jakby go nie
usłyszał. Zapukał do drzwi, po czym zniknął w pokoju.
Michael, zdumiony i zatroskany, odprowadził go wzrokiem.
*
W parku znowu bawiły sie dzieci. Charity już z daleka usłyszała ich śmiech. Gdy tylko ją
zauważyły, natychmiast podbiegły.
Możemy pobawić sie z Mustardem? Obiecała nam to pani.
Dobrze. Dojdziemy tylko do kawiarni powiedziała Charity z uśmiechem.
Pani przyjaciel tam jest powiedział jeden z dzieciaków.
Mój przyjaciel? zapytała zdumiona.
Młody mężczyzna, który ciągle pani szuka. Serce Charity zaczęło bić szybciej. To mógł
być tylko Michael.
Kiedy przyszedł? zapytała spokojnie.
Przed paroma minutami powiedział chłopiec.
Nie, na pewno minął już kwadrans zawołał drugi.
No, w każdym razie szukał Mustarda. A potem zapytał nas, czy widzieliśmy dziś panią.
Powiedzieliśmy, że nie. Poszedł więc do kawiarni.
Charity zawahała się. To, że Michael poszedł do kawiarni, nie musiało oznaczać, że chce
ją znalezć. Zdecydowała, że jeszcze chwilę poczeka. Jeżeli wszystko było tak, jak sobie
wyobrażała, to w tej chwili nie mogła zakłócać swoim przybyciem biegu rozgrywających się
tam wydarzeń.
Usiadła na ławce nad brzegiem jeziorka.
Na razie nie mam ochoty na herbatę powiedziała do dzieciaków. Możecie pobawić
się z Mustardem, jeśli chcecie. Tylko uważajcie na niego, dobrze?
Oczywiście! Załatwione.
Charity pochyliła się i odpięła psu smycz.
Mustard polizał z wdzięcznością jej rękę i pobiegł. Słyszała jego szczekanie, które
wkrótce zmieszało sicz wesołym śmiechem dzieci. Również mewy, które tak daleko zapuściły
się w głąb lądu, wtórowały im swoim krzykiem.
Być może właśnie ten hałas spowodował, iż nikt nie usłyszał silnika nadjeżdżającego
samochodu ani dzieci, ani Charity. Nie usłyszał go również biegnący za piłką Mustard.
Wybiegł na ulicę wprost pod koła ciężarówki, która w tym momencie wyjechała zza zakrętu.
Pisk hamulców. Wycie zwierzęcia. Krzyk dzieci. Po chwili rozległy się donośne
nawoływania mężczyzn. Ale głośniej niż wszyscy wołała w panice Charity:
Mustard! Mustard, gdzie jesteś?!
Po omacku starała się dotrzeć do miejsca, z którego dochodziły krzyki.
*
Michael otworzył drzwi małej kawiarenki i wszedł do środka. Po chwili stanął przed
swoją matką. Patrzyła na niego tak, jakby oczekiwała, że znowu odwróci się i wyjdzie bez
słowa. On jednak podszedł do niej i powiedział:
Szukałem ciebie.
Dlaczego, Michael? Jej głos brzmiał cicho i cierpliwie; była to cierpliwość kobiety
skazanej na wieczne czekanie.
Chciałem z tobą porozmawiać. Nie odpowiedziała.
Chciałbym się usprawiedliwić powiedział.
Za co?
Czy musze to jeszcze wyjaśniać? Za to, że wyszedłem wtedy bez słowa.
Ja to zrozumiałam, Michael. Wcale cię nie oskarżam.
Ja siebie oskarżam.
Nie powinieneś. Nie masz ku temu powodów. Znowu zapadła cisza, głęboka jak
dzieląca ich przepaść, którą musieli przebyć.
Jesteś sama? zapytał cicho.
Tak. Nie ma dziś mojej pomocy kuchennej.
Pomocy kuchennej? Czy zdajesz sobie sprawę, jak to okropnie brzmi?
Dlaczego? Dla kobiety, która wykonuje taką pracę, jest to chyba naturalne.
Uważam, że to straszne, żebyś ty wykonywała taką pracę rzucił z wściekłością.
Nie widzę w tym niczego strasznego. Lubię swoją pracę. A poza tym, nie nadaję się do
innych zajęć.
A on na to pozwala? zapytał Michael.
On? wyszeptała.
No, ten mężczyzna, dla którego opuściłaś ojca syknął.
Spojrzała na niego milcząco. Wyraz współczucia i zrozumienia widniał w jej oczach.
Nagle Michael zawstydził się.
Nie zostawiłam twojego ojca dla innego mężczyzny.
Ale przecież każdy o tym wie. Ojciec, ja, cały świat...
To znaczy, że jestem chyba jedyną osobą na świecie, która o tym nie wie. Stali cały
czas w tym samym miejscu, jakby bali się do siebie zbliżyć. Mówię ci prawdę, Michael.
Chciałabym, żebyś w końcu ją poznał. Tylko od ciebie zależy, czy mi uwierzysz.
Nie chcę już o tym słyszeć powiedzał. Pomówmy o tym, co mnie tu sprowadza.
A cóż to takiego? szepnęła.
Chcę cię zabrać do domu.
Widział, jak się zachwiała z wrażenia. Musiała przytrzymać się krzesła. Szybko podszedł
i chwycił ją za ręce. Były spracowane, tak bardzo różne od tych miękkich, delikatnych dłoni,
którymi pieściła go, gdy był jeszcze dzieckiem.
Chyba nie mówisz tego poważnie, Michael.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]