[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tu w chacie musi być ponad dwadzieścia stopni - stwierdziłem. %7łelazny piecyk grzał, było jak
w łazni. Obaj odczuwaliśmy zmęczenie, zrobiliśmy kawał drogi, nie spaliśmy poprzedniej nocy
więcej niż godzinę.
- Jeśli chodzi o to - odezwał się Karl Olofsson - to chyba i przedwczoraj w nocy spaliśmy niewi-
ele godzin.
Wychylił kieliszek.
- Najbardziej lubisz czystą?
- Już taki brzydki nałóg - odparł.
Poprawiłem go: - To nie brzydki nałóg, tylko brak nawyku do napitków korzennych. Nałóg to
słowo niejasne.
- Mocno się wtedy zawiałeś - powiedział śmiejąc się cicho.
On, Karl Olofsson, był jeszcze bardziej zawiany niż ja. Już o tym zapomniał, a może nawet o tym
nie wiedział.
Nasmarował dwie kanapki. Na jednej położył gruby plaster sera, na drugiej dwie sardynki, które
rozdusił widelcem.
Zimnica, marznięcie, choć się właściwie nie marznie, to szwedzka nazwa malarii. Czy wie o tym,
że ledwie sto lat temu, ba, nawet mniej niż sto lat, wiele tysięcy ludzi zapadało co roku na malarię
tu w Szwecji? I z pewnością tyleż samo w Norwegii i Finlandii, nie mówiąc już o północnych czę-
ściach Rosji i Syberii. Ale malaria znikła, nikt nie wie dlaczego. Komary, które ją roznosiły, istnieją
nadal, ale malaria znikła. Medyczna zagadka.
Karl Olofsson nie słuchał.
- %7łe też tak łatwo udało się go złapać - powtarzał. - Kto by mógł pomyśleć, że to będzie takie ła-
twe!
Siedział pochylony do przodu opierając się obu łokciami na stole. Zlepione potem włosy zwisały
mu na czoło. Zarost na policzkach, brodzie i szyi ściemniał. Na górnej wardze zarysowywały się już
kontury wąsika.
- Zastanowić się i wyliczyć sobie - rzekłem.
Odgryzł duży kęs chleba z serem. - Kto by mógł przypuścić, że tak cholernie łatwo będzie go zła-
pać. - Potem wypił resztę piwa, skończył kanapkę, przełknął, oczyścił usta językiem, uśmiechnął
się.
Już wiedział. Nie należy mówić z pełnymi ustami.
- %7łe też tak łatwo udało się go złapać.
18
W chacie robiło się coraz cieplej.
Rozpiąłem koszulę i zakasałem rękawy. Rura żelaznego piecyka rozgrzała się do czerwoności w
dolnej części, mimo że zamknęliśmy całkowicie szyber.
Ogień na kominku dawał światło i ciepło.
Sytuacja nie była nowa ani dla mnie, ani dla Karla Olofssona: człowiek zrobił kawał drogi w te-
renie, wiele mil, jest głodny i zmęczony, dociera do chaty, rozpala ogień, rozkoszuje się ciepłem,
poczuciem, że odzież wysycha, że może włożyć suche pończochy czy skarpetki, najeść się dobrze i
dużo, wypić łyk wódki lub koniaku. Odczuwa się zmęczenie przede wszystkim w nogach, w ple-
cach i przedramionach. Czuje się zmęczenie jak rwący ból w zębie, jak rytmiczne, słabe tętnienie w
żyłach. Odczuwa się to zmęczenie jako coś przyjemnego, coś miłego.
- Tamci nie mają nawet bladego pojęcia, gdzie my jesteśmy - rzekł Karl Olofsson.
- Uhm.
- I nie wiedzą, żeśmy go złapali.
- Nikt jeszcze nie wie - przyznałem.
- Z tym zmęczeniem& - bąknął - kiedy dociera się do chaty i jest się tak cholernie zmęczonym&
- Aha! Przyjemnie? Prawda, przyjemnie?
Uśmiechnął się swoim zwykłym uśmiechem.
Wziął do ręki pustą puszkę po fasoli. - Cztery porcje - przeczytał.
- Zjedliśmy ponad trzy - odparłem. - Smakowało, prawda? Reszta jest tam na talerzu. U niego.
Fasola wystygła i pokryta jest zaschniętą skorupą, dość nieapetyczna. On nie chce jeść.
- Nie - potwierdził Karl Olofsson.
- Nie jest głodny - dorzuciłem. - Odmowa jedzenia stanowi dowód, że jego głód nie osiągnął
jeszcze właściwego natężenia.
- Tamci - rzekł Karl Olofsson - tamci nie wiedzą nawet, gdzie jesteśmy.
19
Wkrótce potem nasz więzień, złapany młodzik, odezwał się po raz drugi.
- Mogę dostać trochę wody?
Leżał w dalszym ciągu na wznak mając ciemnoszary koc podciągnięty pod brodę.
- Co takiego? - zapytał Karl Olofsson.
- Trochę wody.
Karl Olofsson wstał, podszedł do wiadra, nabrał wody czerpakiem i krótkimi krokami przeszedł
przez izbę do pryczy młodzika. Ten zaczął pić.
Karl Olofsson przysiadł na pryczy.
- Jesteś ze Sztokholmu? - zapytał.
Młodzik spojrzał na niego i nie odpowiadając pił dalej. Ostrożnie, tak jak koń pije ostrożnie, gdy
zimową porą dostanie wiadro wody, do którego gospodarz włożył wiązkę słomy lub siana.
- Mam pragnienie - powiedziałem.
- Ile ty masz lat właściwie? - zapytał Karl Olofsson. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    127 Bianchin Helen Noce w Sydney
    Major Ann Dwa różne światy
    La Doctora Cole
    Devon Rhodes A Pint Light (pdf)(1)
    0504. Fox Susan UkśÂ‚ad
    Nora Roberts Klucze (3) Klucz odwagi
    Deaver Jeffery Spirale strachu
    Zbrojni 01 Zamek Laghortow Thorhall EM
    Brown Sandra Podarunki losu (W ostatniej chwili)
    Ch35 Metabolism of the Eicosanoids
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ministranci-w.htw.pl