[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kok, a strój dopełniały wysadzane ametystami i brylancikami kolczyki
oraz bransolety.
Dylan był jej wyglądem zachwycony. Maddie nie wątpiła w jego
szczerość, bo Dylan nie umiał kłamać. Był z nią zawsze absolutnie
szczery. Tylko jego ciało karmiło ją kłamstwami, obiecując wieczne
szczęście i miłość.
Maddie bała się, jak przetrwa ten wieczór - ostatni wieczór z
Dylanem. Jej ukochany miał już zamówiony na jutro lot do Dallas, dokąd
miano mu nieco pózniej odesłać samochód. Dylan obiecał, iż zrobi
wszystko, aby to był zupełnie wyjątkowy wieczór, który zapamiętają na
zawsze. Nie dała po sobie poznać, że mówiąc te słowa, rozrywa jej serce
na strzępy. Na lotnisku w Houston czekała na nich limuzyna. Jechali
oddzieleni od świata w jej luksusowym wnętrzu, przy dzwiękach
dyskretnej muzyki. Dylan z uśmiechem nalewał jej szampana,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
nadskakiwał, pieścił jej nagie ramiona. A ona przez cały czas starała się
udawać, że jest zadowolona i docenia jego dobrą wolę.
- Jesteś dziś niezwykle milcząca - zauważył w pewnej chwili.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Jestem chyba tym wszystkim zanadto
oszołomiona. Wyczarowałeś taki cudowny wieczór.
- Jestem na twoje usługi. - Pochylił się i złożył na jej ustach
leciutki pocałunek.
Miała ochotę przytulić się do niego z całej siły i błagać, aby jej nie
porzucał. Ale Maddie Delarue nigdy się nie zniżyła do tego, by błagać
mężczyznę o miłość. Dla Dylana nie zrobi wyjątku. Było oczywiste, że jej
nie kocha i nie ma ochoty spędzić z nią życia. Audziła się, sądząc, że
cudowny seks nie jest możliwy bez miłości.
- Powiedz mi, jak dobrze znasz Susan Wainwright? - spytał nagle
Dylan.
- Jak dobrze ją znam? Tak jak prawie wszystkich w tej rodzinie.
Oczywiście Susan jest ode mnie o parę lat młodsza, ale zawsze bardzo ją
lubiłam. I zazdrościłam, że jest taka szczupła i wysoka.
Dylan objął ją i z uśmiechem zmierzył wzrokiem.
- Kochanie, nie masz powodu, żeby jakiejkolwiek kobiecie
zazdrościć figury - powiedział. - Masz ciało,o jakim marzy każdy
mężczyzna od najwcześniejszych lat aż do ostatniego tchnienia.
Cóż miała powiedzieć, słysząc ten wyszukany komplement?
Wszystkie komplementy świata, wszystkie pochlebstwa i czułe słówka
nie były w stanie zastąpić jednej jedynej rzeczy, o jakiej marzyła: by
został z nią na zawsze.
Uśmiechnęła się z przymusem. Boże, czy on nie widzi jej udawania?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Kiedy byłem chłopcem - odezwał się - ojciec zabierał mnie
czasem do opery na balet, a ja tego nie znosiłem. Dopiero parę lat temu
doceniłem balet, dzięki kobiecie, z którą się wówczas widywałem. Jest
prawdziwą wielbicielką baletu.
- To bardzo ciekawe! - zauważyła fałszywie.
- Ma na imię Babs. Na pewno przypadłaby ci do gustu. Macie
wiele wspólnego. Jej też bardzo do twarzy w tym kolorze. Uwielbia nie
tylko balet, ale i operę.
I jest osobą bardzo inteligentną.
- Musi być nader interesująca. - O tak.
- Po powrocie do Dallas zapewne odnowisz z nią znajomość.
- Z pewnością. Wyszła za jednego z moich współpracowników, a
ponadto zostałem ojcem chrzestnym ich syna.
Maddie odetchnęła nieco swobodniej. Czyżby odczuła ulgę?
- Nie byłeś zły, że kolega porwał ci sprzed nosa takie cudo? -
spytała z przekąsem. - Ależ nie. Z Babs nie łączyło mnie nic prócz
przyjazni - odparł, całując Maddie w szyję.
- To tak jak ze mną.
Odwrócił się w jej stronę, ujął ją pod brodę i popatrzył w oczy.
- Nie, skarbie. Nie tak jak z tobą. Ja i Babs byliśmy przyjaciółmi,
ale nie kochankami. A poza tym chcę, abyś wiedziała, że tego, co
przeżyłem z tobą, nie dała mi nigdy żadna kobieta.
Chciała zawołać: to dlaczego chcesz mnie porzucić? Dlaczego tak
łatwo rezygnujesz z tego, co nazywasz swoim wielkim przeżyciem?
- Tak, wiem, już mi to mówiłeś - odparła Maddie, lekko się od
niego odsuwając.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Musisz mnie kiedyś odwiedzić w Dallas. Nie chciałbym stracić z
tobą kontaktu - powiedział.
- Oczywiście. Ani ja.
- Znakomicie. A więc umowa stoi. - Ujął jej dłoń i złożył na niej
gorący pocałunek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]