[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadowolenie.
- Nie zawsze. Pamiętaj, że wiele z nas przeżywało i przeżywa rozterki
podobne do twoich. A więc poznałaś... Chasa. Tak się nazywa ów młody
człowiek, prawda? Skoro jest taki cudowny, powinnaś o niego walczyć.
Spotkaj się z nim, wyjaśnij sytuację i przeproś za głupi wybryk.
- Nie znasz go - odparła przygnębiona Amy. - To wyjątkowo uczciwy i
przyzwoity człowiek. Wiele razy słyszałam od niego, że brzydzi się
kłamstwem. Oszukałam go. Zrobiłam to bez zastanowienia. Błagam cię,
mamo, nie wspominaj o tym ojcu! Uważa mnie za osobę z głową na karku.
Będzie rozczarowany, gdy się dowie, że postąpiłam jak idiotka. Za nic nie
chciałabym go zawieść.
- Myśl przede wszystkim o sobie. Jesteś rozczarowana własnym
postępowaniem? Problem w tym, że niepotrzebnie się zadręczasz. Bez
wątpienia złamałaś bardzo ważną zasadę, lecz zawsze istnieje możliwość
poprawy i zadośćuczynienia. Wszystko będzie dobrze. Od zasad ważniejszy
jest rozsądek. Twoje niedawne przeżycia są tego doskonałym przykładem.
- Zacna z ciebie osoba, mateczko.
- Ty również masz wiele zalet - odparła z uśmiechem pani Allen.
Popatrzyły na siebie oczyma pełnymi łez. Cynthia uścisnęła serdecznie córkę
i dodała: - Spij dobrze, mój skarbie. Dobranoc.
- Sądzisz, że on mi się przyśni? - zapytała Amy. Azy spływały jej po
policzkach.
- Kto wie? Zawsze to jakaś pociecha.
Amy obudziła się kompletnie wyczerpana. We śnie widziała Chasa. Był
wściekły! Ryczał jak oszalały ze złości niedzwiedz i pytał, jak śmiała go
opuścić. Przeżywała także inny koszmar. Zniło jej się, że podeszła do Chasa
stojącego w zatłoczonej sali i przytuliła się do niego. Wtedy on pocałował
uwodzicielkę, a następnie szepnął jej do ucha: Kim jesteś, piękna
nieznajoma?"
Amy zwlokła się z łóżka. Była zmęczona, ponura i zrezygnowana.
Postanowiła nie wychodzić do gości. Mało ją obchodziło, co sobie pomyśli
Miles, Peckerelowie, a nawet rodzice. Po namyśle uznała, że trzeba coś
zjeść. Allenowie niezależnie od sytuacji pamiętali zawsze o śniadaniu.
Była niedziela. Amy doszła do wniosku, że ładny strój poprawi jej humor.
Włożyła szare bawełniane spodnie i czerwony sweter. Przejrzała się w
lustrze. Wyglądała okropnie. %7ładen mężczyzna nie obejrzałby się za nią.
Przyczesała zmatowiałe włosy i ciężkim krokiem zeszła do kuchni na
śniadanie.
Powitała ją szczupła kobieta w średnim wieku, która pracowała u jej
rodziców jako pomoc domowa. Miała na imię Lucy.
- Cześć, mała - mruknęła z kwaśną miną.
- Miłe powitanie - odparła ponuro Amy.
- Licz się ze słowami. Jeśli odejdę i, co nie daj Boże, twoja matka wezmie
się do garów, Bill przetrzepie ci skórę.
- Jesteś słodka. Uwielbiam cię, Lucy - odrzekła machinalnie dziewczyna.
- Ja ciebie też. - Lucy usiadła przy stole i zerknęła podejrzliwie na córkę
swych chlebodawców. Amy nalała sobie gorącej kawy z ekspresu. - Do
diabła, mała, co ci jest? Na pewno chodzi o mężczyznę. Tylko oni potrafią
tak dopiec kobiecie. Kim jest ten facet?
- Odczep się, do cholery. Nie twoja sprawa!
- Moje biedactwo! Widzę, że problem jest poważny.
- Nie dręcz mnie, Lucy. 1 bez tego jestem dość nieszczęśliwa.
- No proszę, a to gad! Ugotuję ci jajeczko na miękko.
- Nie jestem w stanie niczego przełknąć.
- Chcesz się żywić wyłącznie kawą? Będziesz miała wrzody żołądka.
- Nie przejmuj się. To mój żołądek.
- Póki ja gotuję w tym domu, nie będzie tu żadnych wrzodowców. To by
mi zepsuło referencje. Bądz grzeczna albo poskarżę się twoim rodzicom.
- Rób, co chcesz. Mnie to nie obchodzi.
- Maleństwo bardzo cierpi, prawda? - Lucy spojrzała na Amy z
niepokojem.
- Owszem. Gdzie są rodzice?
- Zabrali Peckerelów do kościoła. Po nabożeństwie postanowili wybrać się
całą paczką do restauracji. Wrócą koło trzeciej. Ja również niedługo
wychodzę. Podam tylko śniadanie tobie i naszemu Tarzanowi.
- Komu?
- Milesowi Cliffordowi rzecz jasna. Kąpie się teraz w basenie. - Lucy
zamilkła na chwilę, a potem dodała z ciekawością: - O kim pomyślałaś?
- Nieważne. - Amy ze smutkiem pokręciła głową. Kątem oka widziała
Milesa przemierzającego basen.
- Kawał chłopa - mruknęła Lucy, rzucając na pływaka lubieżne spojrzenie.
- Nie mogę się napatrzeć. Szkoda, że zamiast pływać, nie stoi na brzegu
niczym posąg odziany jedynie w listek figowy.
- Ty bezwstydnico! - oburzyła się Amy. W tej samej chwili Miles
podpłynął do krawędzi basenu i wyszedł na brzeg. Wyglądał imponująco.
Był niemal równie przystojny jak Chas. Lucy mruknęła niczym kotka.
- Co ze śniadaniem? - niecierpliwiła się Amy.
- Ten przystojniak ma na pewno niezły apetyt - Lucy zachichotała. Amy
zarumieniła się natychmiast. Romans z Chasem uświadomił jej, że pewne
słowa brzmią czasami dwuznacznie. Lucy wyszła na taras i zawołała:
- Niech się pan nie przejmuje strojem. Proszę tylko włożyć szlafrok.
Zniadanie gotowe.
A to kłamczucha! Na pewno chciała pogapić się na półnagiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]