[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyka - mruknął.
- Nie jest to absolutna nieprawda...
- Prawda, ale poddana pewnej manipulacji. Powiedz im, co chcesz. Nie zależy mi na tym.
- Nie szkodzi. Za to dziś będziesz mógł się wcześniej położyć.
- To cudownie - wymamrotał.
Niestety, tak się nie stało.
O drugiej po południu wiatr, który zerwał się już rano, nagle się wzmógł i w porywach
osiągał prędkość stu osiemdziesięciu kilometrów na godzinę.
Centrum Meteorologiczne ostrzegało przed wychodzeniem z domu. Beth postanowiła
pojechać po Sophie do przedszkola samochodem, aby uchronić się przed unoszącymi się w
powietrzu kawałkami gałęzi i kamykami.
Wchodziła właśnie do budynku, gdy rozległ się potworny huk i ogromny fragment
zerwanego dachu przeleciał obok niej.
Usłyszała płacz i krzyk dzieci. Wbiegła do środka.
- Wychodzcie szybko, ściany mogą się zawalić! - zawołała do przerażonej przedszkolanki.
Wspólnie zebrały dzieci i wyprowadziły na zewnątrz, gdzie czekały rozgorączkowane matki,
by zabrać je do bezpiecznych domów.
Nagle Beth zauważyła, że ściany zaczynają się chwiać.
- Uważajcie! - wrzasnęła.
W tym momencie część ściany runęła na ostatnie wychodzące dzieci.
Nie zastanawiała się ani przez chwilę. Tam były zasypane dzieci i należało je jak najszybciej
wyciągnąć.
- Wezwijcie pomoc! - krzyknęła.
Jedna ze znajomych matek wzięła Sophie i obiecała odprowadzić ją do domu. U boku Beth
stanęła natomiast Jan Driscoll, ciężarna pacjentka z poradni antynikotynowej.
- Nie powinnaś tego robić! - huknęła na nią Beth.
- Tam jest mój syn - odparła Jan z pobladłą twarzą. - Nie mów mi, co powinnam.
Pielęgniarka położyła jej rękę na ramieniu.
- Postaraj się uważać - poprosiła.
Nie usłyszała odpowiedzi. Gorączkowo zaczęły odrzucać gruz.
Po chwili pojawiła się pomoc. Silni mężczyzni wyposażeni w odpowiedni sprzęt. Gideon
oczywiście był wśród nich.
- Gdzie jest Sophie? - spytał z twarzą stężałą z przerażenia.
- Poszła do domu z panią Blundle.
Rozluznił się.
- W porządku. Spróbujmy wyciągnąć stąd te dzieci. Troje z pięciorga zostało szybko
oswobodzonych. Dwoje, w tym syn pani Driscoll, nadal było zasypanych.
W końcu wyciągnięto małą dziewczynkę. %7łyła, choć była nieprzytomna. Ciągle nie mogli
jednak natrafić na ślad chłopca.
- O Boże! Gdzie on jest? Jeremy! - krzyczała Jan.
Beth chwyciła ją za ramię.
- Cicho. Chyba go słyszę.
Gdzieś z oddali, poprzez wycie wiatru, dobiegł ich płacz dziecka.
Gideon przedarł się przez rumowisko i wszedł do zrujnowanego budynku. Po chwili pojawił
się z małym chłopcem w ramionach.
- Był w ubikacji. Nic mu się nie stało, ale bał się wyjść. Jan Driscoll chwyciła trzęsącego
się chłopczyka w objęcia i pobiegła z nim do domu.
Gideon zabrał Beth do przychodni i opatrzył jej dłonie.
- Za parę dni wszystko będzie dobrze, ale musisz je teraz oszczędzać - powiedział.
- A co z dziećmi? - zapytała.
Przychodnia pełna była małych pacjentów. Dzieci miały guzy i zadrapania, u niektórych
podejrzewano złamania, a inne były po prostu okropnie przerażone.
- Jeśli chcesz, to zostań i porozmawiaj z nimi, a my z Julią jakoś sobie poradzimy.
Niestety, okazało się, że Julię także dotknęły kłopoty z żołądkiem, tak że w końcu Beth
musiała włożyć rękawiczki na swoje poranione ręce i zabrać się do pracy.
Gdy skończyła, miała tak sztywne i obolałe palce, że Gideon musiał odwiezć ją do domu.
Usiedli przed telewizorem. Na miejscu wypadku zjawiła się ekipa lokalnej telewizji, mogli
więc teraz obejrzeć się w akcji.
- Ciekawe, kto ich zawiadomił? - zastanawiała się Beth.
- Kto? Mabel Robinson - z poważną miną odpowiedział Gideon.
Roześmiała się i wówczas on uśmiechnął się także. Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego
policzka.
- Miałeś pójść wcześnie spać, już wpół do dziesiątej.
- Jestem rozstrojony - powiedział cicho. - Powinienem spać, a jakoś mi się nie chce. Sam nie
wiem dlaczego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pomorskie.pev.pl
  • Archiwum

    Home
    291. Anderson Natalie WieczĂłr w Weronie
    Andersen Prunty The Beard (pdf)
    Andersson Marina Przystań posłuszeństwa
    Anderson Podniebna Krucjata
    Anderson, Poul Mirkheim
    glos
    Greg Bear Anvil of Stars
    Brenda Huber Cravings (pdf)
    219. Small Lass Bć™dziesz mój!
    C Roberts John Maddox Conan zuchwaśÂ‚y
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ministranci-w.htw.pl