[ Pobierz całość w formacie PDF ]
panowania.
A dlaczego zabiłeś Madeleine?
Słyszałem, jak rozmawiałyście w domu Vickersów. Była zbyt blisko odkrycia prawdy. Nie
mogłem pozwolić, by przypomniała sobie, jak stałem przy bramie.
A kiedy Sam miał wystąpić w telewizji jako naoczny świadek rozmyślała na głos Grace
też musiałeś się go pozbyć.
Tak. Ta Quigley akurat biegała w okolicy, gdy odjeżdżałem z miejsca zabójstwa, więc
także musiała umrzeć. Jest tak jak mówiłaś Grace kostki domina.
A tablica rejestracyjna S E A? spytała.
Tylko Zoe, ty i ja o tym wiemy. Nic tak naprawdę nie zrobiłem z informacjami, które mi
podałaś.
Grace wiedziała, do czego to prowadzi. Manzorella sprawdza, czy nie ma jakichś dowodów,
które mogłyby go obciążyć, a o których nie wiedział. Gdy wyciągnie z niej wszystkie informacje,
zabije ją.
* * *
Parę osób zebrało się wokół Lucy, która uspokojona, opowiadała o tym, gdzie była. Ani śladu
awantury, której tak się bała.
Gdzie moja mama? spytała, wiedząc, że musi jeszcze i jej stawić czoło.
Dobre pytanie powiedział B.J.. Pewnie nadal cię szuka. Wyślijmy jej wiadomość na
pager.
B.J. wpisał na telefonie: Lucy bezpieczna. Wejście służbowe.
* * *
Usłyszała dzwięk pagera w torebce.
Jest jeszcze jedna rzecz powiedziała Grace, chwytając się nadziei na wydostanie z
tunelu. %7łółta jedwabna chusteczka. Wiem, że ją także znaleziono w sukni Charlotte.
Ach, tak. No i rzeczywiście mamy problem odparł Manzorella, kiwając głową. Nie
mogłem jej zabrać, bo została już zarejestrowana jako dowód. Gdyby zniknęła, wyglądałoby to
na robotę kogoś z komisariatu i mogłoby doprowadzić do mnie.
Na chusteczce jest twoje DNA zauważyła Grace.
Prawda, ale nikt nie pomyśli, by spróbować dopasować je do mnie. A ja na pewno nie
zamówię tego testu.
Grace gorączkowo zastanawiała się, nad czymś, co mogłoby mu uświadomić, że się nie
wywinie.
Na taśmie, którą mamy, widać, że masz przy sobie tę żółtą chusteczkę skłamała,
odwracając wzrok.
Manzorella roześmiał się.
Może jesteś mądra, Grace, ale nie potrafisz kłamać. Wcale tego nie widać na taśmie,
prawda? Nie martw się. Nawet jeśli można ją dojrzeć, jest to raczej mało prawdopodobne, że
wpadną na to, skoro do tej pory im się nie udało. Jedynym ogniwem łączącym jest zdjęcie.
Gdybym nie był wtedy taki wściekły, nigdy nie zrzuciłbym go na ciało Charlotte. Powinienem
był je zniszczyć, a zamiast tego zostawiłem na nim pełno odcisków palców. Czy wiesz, że
odciski palców mogą przetrwać wiele lat?
Jego oczy zwęziły się groznie.
A teraz oddaj mi to jak grzeczna dziewczynka. Rzuć torebkę rozkazał.
* * *
Gdzie jest Grace?
Czemu nie przybiegła od razu po otrzymaniu wiadomości? Coś musiało się stać. Coś ją
musiało powstrzymać. Albo ktoś& B.J. wbiegł do rezydencji, nadal trzymając kamerę na
ramieniu, i wołał jej imię. Frank niechętnie poszedł za nim.
* * *
Manzorella instynktownie osłonił twarz przed uderzeniem torebką, gdy Grace wyrwała się z
uścisku. Stanęła tak, by oddzielał ich wagonik na węgiel. Znajdowała się przy wlocie do tunelu.
Chciała biec do włazu prowadzącego na ulicę, gdy przypomniała sobie, co powiedział jej
profesor. Właz nie dość, że był zamknięty, to jeszcze założono alarm. Nie mogła tamtędy wyjść.
Ale może właśnie powinna włączyć ten alarm.
Biegła boso po bryłach węgla, słysząc depczącego jej po piętach Manzorellę. Dobiegła do
końca tunelu i zobaczyła nad sobą właz. Ale nie mogła go dosięgnąć. Nerwowo szukała czegoś,
żeby w niego uderzyć. Złapała łopatę leżącą na stercie węgla i trzasnęła nią w podwójne, żelazne
drzwi nad swoją głową.
B.J. i Frank byli w sali balowej, gdy w oddali rozległ się alarm.
Dobiega chyba z podziemi krzyknął B.J., pędząc po wypolerowanej podłodze.
* * *
Grace poczuła palący ból, gdy nóż wbijał się jej w plecy. Resztką sił, odwróciła się, by
spojrzeć atakującemu w twarz, i biorąc rozmach, trafiła go łopatą w głowę. Oboje upadli na
ziemię jedno nieprzytomne, drugie krwawiące.
Leżała tak i wpatrywała się w nieruchome ciało detektywa. Minęła wieczność, zanim
usłyszała głosy w tunelu wołające jej imię. Dopiero wtedy pozwoliła sobie odpłynąć w niebyt.
EPILOG
Grace poczuła, jak ktoś delikatnie całuje ją w czoło. Powoli uniosła powieki i zobaczyła parę
brązowych oczu, wpatrujących się w nią z napięciem.
Która godzina? wyszeptała półprzytomna.
Musieli jej podać jakiś środek uspokajający.
Prawie siódma odpowiedział B.J., biorąc ją za rękę.
Wieczorem?
Nie, rano.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]