[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Laurence nie znał Tiffany tak dobrze i czekał z nadzieją, aż
skapituluje.
- Ale gdybym pojechała dyliżansem pocztowym, to nikt by
mnie nie próbował zatrzymać -powiedziała w końcu. -Wiem, bo
kilka dziewcząt przyjeżdżało tak na pensję panny Climping. Bardzo
dziękuję za ostrzeżenie. A poza tym dyliżans jedzie również w
nocy, więc nie będę musiała zatrzymywać się w hotelach. Ile
kosztuje bilet z Leeds do Londynu?
- Nie wiem i nie ma to znaczenia, bo nie pozwolę pani tam
pojechać.
Wstała i zaczęła wkładać rękawiczki.
238
- O nie! Nie powstrzyma mnie pan! Doskonale wiem, co
zrobić, by mi pan nie przeszkodził. I nie ma co zagradzać mi drogi,
bo jeśli mnie pan nie przepuści, zacznę wołać o pomoc, a potem
powiem, że mnie pan uprowadził.
- Co, po tym jak przyjechaliśmy tu otwartym powozem, a pani
skakała wesoło niczym pliszka? Nic z tego nie będzie!
- Och, powiem, że mnie pan oszukał. I że nie wiedziałam,
jakie pan ma zamiary, aż zaczął być pan względem mnie bardzo
natarczywy - powiedziała Tiffany z anielskim uśmiechem.
Laurence odsunął się od drzwi. Wydało mu się bardzo
prawdopodobne, że panna Wield spełni swoje grozby, i chociaż
mógłby wyjaśnić sytuację tym, którzy by przybiegli ratować
Tiffany, nie tylko nie miał ochoty brać udziału w tak żenującej
scenie, ale też wątpił, by ktoś mu w tej sytuacji uwierzył. Sam by
nie dał wiary, gdyby usłyszał od kogoś tę historię, bo trudno sobie
było wyobrazić coś bardziej niewiarygodnego. Z drugiej strony
wersja Tiffany, biorąc pod uwagę jej wiek i urodę, wydawała się
wysoce prawdopodobna.
- Nie ma o co robić tyle hałasu - rzekł łagodnie. - Wcale pani
nie zatrzymuję. Inna sprawa, że będzie pani potrzebowała sporo
pieniędzy na bilet, a ja nie mogę pani pomóc, bo mam zaledwie
parę gwinei.
- Więc pojadę etapami. Lub nawet z bagażem - upierała się
Tiffany.
- Nie zabiorą pani, panno Wield - powiedział Laurence. -
Oczywiście może pani jechać etapami, ale to zajmuje potwornie
dużo czasu i łatwo wyprzedzić taki dyliżans. Pani kuzyn szybko by
go dogonił swoim faetonem.
- Nie! Skąd miałby wiedzieć, gdzie pojechałam? Chyba że pan
mu powie, ale przecież nie będzie pan tak perfidny!
- Powinienem mu powiedzieć. Tam, do licha!
- Ale dlaczego? - spytała. - Przecież nie zależy panu na mnie.
- To prawda, ale zależy mi na sobie - przyznał szczerze
Laurence.
239
Dopiero teraz Tiffany zaświtało, że być może spotkała
pokrewną duszę. Spojrzała na Laurence'a z mieszaniną oburzenia i
niechętnej sympatii, zirytowana tym, że myśli tylko o sobie, ale też
doceniając ten punkt widzenia. Odezwała się po chwili namysłu.
- Rozumiem, wszyscy będą pana winić za to, co się stało.
Pomógłby mi pan, gdyby nikt o tym nie wiedział, prawda?
- Tak, ale przecież wszyscy się dowiedzą, więc...
- Nie, niczego się nie dowiedzą! Wpadłam na świetny pomysł
- przerwała mu Tiffany. - Musi pan powiedzieć, że pana nabrałam!
- Bo tak też się w istocie stało - stwierdził Laurence.
- A więc będzie to niemal zgodne z prawdą. Tylko doda pan
jeszcze, że poszłam do krawcowej, a pan czekał i czekał, a ja nie
wracałam. I chociaż mnie pan pózniej szukał, to nie udało się mnie
znalezć.
- Wróciłem do Broom Hall, zatrzymując się na chwilę w
Staples, by powiadomić pannę Trent o tym, co się stało - podjął.
- Właśnie! - Rozpromieniła się. - Do tego czasu już wyjadę.
Podjęłam decyzję i skorzystam z dyliżansu. Wiem też, skąd wziąć
pieniądze na bilet. Sprzedam moje perły. A może jednak uważa pan,
że lepiej je zastawić? Doskonale wiem, jak to zrobić, bo kiedy
byłam na pensji w Bath, mój pierwszy konkurent, zresztą
zdecydowanie za młody, Mostyn Garrowby, zastawił swój zegarek,
żeby zabrać mnie na zabawę do Sydney Gardens.
- Nie chce pani chyba powiedzieć, że pozwalano jej chodzić
na publiczne zabawy? - spytał zdziwiony Laurence.
- Och, nie! Musiałam czekać, aż wszyscy zasną. Panna
Climping nie miała o tym pojęcia.
To szczere wyznanie jeszcze bardziej zaniepokoiło Laurence'a.
Nagle przyszło mu do głowy, że panna Wield jest silniejsza i
bardziej uparta, niż mu się wydawało, i przestał liczyć na to, iż
zdoła ją zniechęcić do jej pomysłu. Czyż dziewczyna, która
wymykała się w nocy z pensji, zdoła zrozumieć, że nie wypada, by
jechała teraz sama do Londynu? Nie, to były próżne złudzenia.
- I co pan radzi? - spytała Tiffany, odpinając pojedynczy sznur
pereł, zdobiący jej szyję.
240
Przygryzł niepewnie dolną wargę, ale kiedy podeszła do drzwi,
tylko wzruszył ramionami i rzekł:
- Proszę mi je dać. Jeśli musi pani jechać do i Londynu, ja je
zastawię.
Popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Nie, dziękuję. Wolę zrobić to sama.
- Nie, nie odważy się pani - rzekł urażony. - Nie sądzi pani
chyba, że ucieknę z perłami.
- Nie, ale... Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby pojechał pan
do Staples. Chociaż muszę powiedzieć, że gdybym mogła panu
zaufać... Och, wiem! Pójdę z panem do lombardu. A potem musimy
dowiedzieć się, skąd i kiedy odjeżdża dyliżans pocztowy i czy...
- Dobrze, może pani iść ze mną. Tylko proszę nie mieć
pretensji, kiedy natknie się pani na kogoś znajomego.
Nagle na jej twarzy pojawił się niemal absurdalny wyraz
przestrachu.
- O nie! To chyba niemożliwe...
- Raczej prawdopodobne - zapewnił. - Panie bardzo lubią
jezdzić po zakupy. Bardzo chętnie spotkałbym się z żoną dziedzica
albo panią Ban-ningham lub...
Podniosła dłonie, chcąc zaprotestować.
- Jest pan okropny! Przecież... przecież pan chciałby mnie
zdradzić!
- No, tego już za wiele. Ja tylko ostrzegam, że...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]