[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razu podczas spotkań w agencji, ani razu u pani Preston. - Wypiła łyk herbaty. -
Według mnie to dobry znak.
- 82 -
S
R
- Brzdąc nie ma powodu do płaczu. Karmisz go, gdy jest głodny,
przewijasz, gdy ma mokro, nosisz na rękach. Ma wszystko, czego potrzebuje do
szczęścia.
- Po prostu staram się, jak mogę, żeby nie miał powodu do płaczu.
Chciała, żeby Daniel był szczęśliwy w nowym domu, zadowolony z
nowej opiekunki. W przyszłości nigdy nie powinien zastanawiać się, czy byłoby
mu lepiej, gdyby matka oddała go w inne ręce.
- Niedługo usłyszysz jego płacz - przepowiedział Duncan. - Każde
niemowlę musi wypłakać swoją normę.
- Wiem.
- Ale to nie będzie oznaczać, że jesteś złą matką. Ani że jego pobyt tutaj
jest pomyłką.
Rzuciła mu poirytowane spojrzenie. Nadal bez trudu czyta w jej myślach,
a ona straciła zdolność odgadywania jego myśli. Dlaczego tak się dzieje?
- Nie przypuszczałam, że będę tak się czuła - wyznała zażenowana.
- Niby jak?
Zanim odpowiedziała, powoli napiła się herbaty.
- Umieram ze strachu.
- Ale jeszcze żyjesz.
- Myślałam, że jestem psychicznie przygotowana na to, co mnie czeka, a
gdy żegnałam się z panią Preston, ogarnęła mnie panika. Miałam ochotę
przyznać się do obaw i błagać ją, żeby została trochę dłużej.
- Wiem.
- Takie to było oczywiste? Zdradziłam się?
- Tylko przede mnÄ….
Spojrzeli sobie w oczy. Reese odstawiła kubek, położyła rękę na oparciu
kanapy. Duncan nakrył jej dłoń swoją i przez długą chwilę milczeli.
- Nie wiem praktycznie nic o niemowlętach - szepnęła. Dla dodania
otuchy uścisnął jej dłoń.
- 83 -
S
R
- Wiesz wszystko, co wiedzÄ… poczÄ…tkujÄ…ce matki.
- Czyli tyle co nic. A gdybym urodziła...
- Urodzenie dziecka nie oznacza automatycznie, że kobieta już wie
wszystko. Macierzyństwo... rodzicielstwo jest procesem, którego człowiek uczy
siÄ™ stopniowo.
- Szkolenie podczas pracy?
- Coś w tym guście.
- Ale to straszne ryzyko. Przecież jestem odpowiedzialna za dziecko, za
jego życie.
- Zwietnie sobie radzisz i Daniel powinien być zadowolony. - Mocniej
ścisnął jej dłoń. - Pamiętaj o jednym: miliony ludzi mniej od ciebie
kompetentnych i mniej odpowiedzialnych jakoÅ› wychowujÄ… zdrowe,
zadowolone dzieci.
- Wiem i tym się pocieszam. Tatuś też mi to mówił, gdy dziś
rozmawialiśmy przez telefon.
Duncan roześmiał się.
- Już go słyszę. - Zaczął naśladować baryton teścia. -
Nawet byle zwierzę potrafi wychować potomstwo. Robią to ludzie o wiele
głupsi od ciebie, więc i ty wybrniesz z opresji.
Wiedziała, że Duncan darzy jej ojca sympatią, lubi jego styl mówienia.
- Prawie dosłownie tak się wyraził - rzekła rozbawiona.
- Jeśli mi nie wierzysz, przynajmniej uwierz ojcu. To bardzo życiowy,
mądry człowiek.
- Chociaż edukację skończył na szkole średniej. Duncan i jego ojciec byli
absolwentami jednego z najlepszych uniwersytetów w Stanach.
- Co to ma do rzeczy? Wielu ludziom z doktoratami brakuje rozsÄ…dku
twojego ojca.
- Masz rację. Pracuję z takimi osobami. - Uśmiechnęła się. - Tatuś zawsze
cię lubił.
- 84 -
S
R
- A widzisz? Bardzo mądry człowiek. - Błysnął zębami w szelmowskim
uśmiechu, napił się herbaty i patrząc w kubek, cicho rzekł: - Chciałbym być
podobny do niego.
- Czyli? - Niepotrzebnie pytała. Zrobiło jej się smutno na myśl, że jej
synek odczuje brak takiego rodzica, a mimo to miała nadzieję, że Duncan będzie
podobny do jej ojca.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Będę serdeczny, wyrozumiały, postaram
się trzymać rękę na pulsie. - Zerknął na nią. - Nie chcę ograniczać się do
słuchania sprawozdań zatrudnianych przeze mnie osób, które wykonają za mnie
odpowiedzialnÄ… robotÄ™.
Na pewno miał na myśli swego ojca.
- Będziesz wspaniałym ojcem. - Zwięcie w to wierzyła i dlatego tym
bardziej cierpiała, że nie może mieć dzieci.
Czuła się winna, jakby odebrała mu to, co mógł i powinien mieć. Coś, co
inna kobieta kiedyÅ› mu da.
- Może Breanna... - zaczęła.
- Przestań! Nie dzisiaj. - Cofnął rękę i znużonym gestem potarł czoło. -
Nie psuj dzisiejszego nastroju. ProszÄ™.
- Dobrze.
Rozmowa Urwała się, zapadło przykre milczenie. Reese dopiła herbatę i
wstała.
- Dobranoc.
Długo przewracała się z boku na bok, a ledwie zasnęła, Daniel się
obudził. Przewinęła go i usiadła w fotelu na biegunach, by ukołysać go do snu.
Nagle nadstawiła uszu, bo w przedpokoju zaskrzypiały deski. Czy Duncan też
wstał? Miała nadzieję, że zajrzy do pokoju dziecinnego, ale nie przyszedł.
Może i lepiej, bo właściwie nie miała mu nic do powiedzenia.
- 85 -
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Duncan zawiązywał krawat przed lustrem w łazience. Bolał go żołądek,
ponieważ za parę minut mieli przyjechać jego rodzice. Może przyjadą, a może
matka zadzwoni i znowu przełoży spotkanie na inny termin.
Dobiegał końca drugi tydzień pobytu dziecka w domu. Państwo
Newcastle'owie rzekomo chcieli przyjechać zaraz pierwszego dnia, a przez
dziesięć dni nie znalezli czasu, aby zobaczyć wnuka. Duncan wmawiał sobie, że
to jest bez znaczenia. Nawet lepiej, że rodzice nie wykazują zainteresowania
dzieckiem, ponieważ nie będą jego dziadkami. Pierwszy i drugi raz przyjął
odwołanie wizyty spokojnie. Przed trzema dniami znowu się umówili, ale
wizyta nie doszła do skutku, gdyż matka przypomniała sobie o wcześniej
zaplanowanym spotkaniu z przyjaciółkami. Po jej telefonie poczuł silne kłucie
w piersi. Zdumiewająca reakcja. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo przejmuje
siÄ™ odmowÄ….
Tłumaczył sobie, że rozczarowanie nie ma nic wspólnego z brakiem
zainteresowania Danielem. Chciał, żeby rodzice wreszcie się wybrali, dzięki
czemu przestanie myśleć o spotkaniu z nimi. To było główne zródło problemu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]