[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Iwona zamilkła ze zdumienia, a wicehrabia rzekł:
- Nie mogę wprost uwierzyć, że mówisz serio, Jules, mimo że już wcześniej
miałeś taki zamiar. Zresztą nie sądzę, by spodobało ci się życie w Anglii.
- Nie zapominaj, że jestem w połowie Anglikiem. Iwona drgnęła. Ta
wiadomość zaskoczyła ją.
- Nigdy ci o tym nie mówiłem - ciągnął książę - ale moja matka zostawiła mi
wspaniały dom w Anglii. Jego utrzymaniem zajmuje się jeden z moich
angielskich kuzynów, który ostatnimi czasy posunął się już niestety w latach. -
Przerwał, jakby nad czymś rozmyślając, a potem mówił dalej: - Dom znajduje
się na terenie rozległej posiadłości w Oxfordshire. Jest też dom myśliwski w
Leicestershire, i jeszcze jeden dom w Newmarket, gdzie będę mógł trenować
konie z równym powodzeniem jak w Chantilly.
- Gdy mówiłeś o wojnie kilka miesięcy temu - odezwał się wicehrabia cicho
- myślałem, że żartujesz albo po prostu popadasz w histerię.
- Nigdy mi się to nie zdarzało - przerwał książę. Ale wicehrabia mówił dalej,
jakby nie słyszał jego słów:
- Po dzisiejszej rozmowie z Fryderykiem ogarnęło mnie przerażające
uczucie, że jesteś bodaj jedynym człowiekiem we Francji, który jasno ocenia
sytuację. - Przerwał, a potem mówił dalej: - Od czasu gdy Bismarck poparł
Hiszpanię przeciw naszemu krajowi, sytuacja dyplomatyczna jest napięta do
tego stopnia, że w każdej chwili wrogość między Francją i Niemcami może
eksplodować.
- Czy nie można temu zapobiec? - zapytała Iwona. Nie mogła znieść myśli,
że znienawidzeni Niemcy mieliby zapanować nad krajem, który stał się jej
przybraną ojczyzną i gdzie była taka szczęśliwa przez ostatnie cztery łata z
matką i jej ukochanym.
- Bethune ma rację - powiedział wicehrabia - coś trzeba zrobić! Z pewnością
ty, Julies, z twoimi wpływami, mógłbyś sprawić, aby jeden czy dwaj
członkowie rządu w końcu przejrzeli.
- Wina leży nie tylko po stronie rządu - odparł książę. Na chwilę zapadła
cisza.
- Masz na myśli cesarzową? - zapytał po chwili wicehrabia.
- W rzeczy samej - przytaknął książę. - Cesarzowa Eugenia intryguje wraz z
ministrem wojny, księciem de Gaumont, i robi wszystko, co w jej mocy, by
otwarcie atakować Niemców.
- Nawet wiedząc, że to szaleństwo?
- A któraż to kobieta kiedyś wzięła pod uwagę sprawy państwowej wagi?
One wolą się entuzjazmować łopotem chorągwi, sensacją i chwałą z
odniesionych zwycięstw.
- Wciąż zapominam, że ona jest Hiszpanką - przyznał wicehrabia.
- To oczywiście główny powód jej wrogości wobec Niemców, więc zrobi
wszystko, aby na nich uderzyć.
Wtedy Iwona zrozumiała powód niepokoju obu mężczyzn. Słyszała, jak
hrabia opowiadał matce, że choć cesarzowa Eugenia jest niesłychanie piękną
kobietą, nie grzeszy mądrością.
- Jej stronniczość na rzecz własnego kraju - powiedział - i jej nienawiść
wobec Niemców czynią ją ślepą i głuchą na wszystko.
Książę i wicehrabia dalej dyskutowali o sytuacji politycznej, ale Iwona
zaczęła myśleć o sobie. Jeżeli dotrze do Paryża, a tymczasem rozpęta się
wojna, czy zdoła znalezć wśród Lesmotów kogoś, kto ją obroni przed stryjem.
Z drugiej strony, jakie miała inne wyjście? Udać się do chateau i prosić służbę,
by ją ukryli? Przerażała ją myśl, że Niemcy mogą wkroczyć do Alzacji.
Mieszkając w Alzacji wiele słyszała o Prusakach i przekonała się, jak bardzo
byli znienawidzeni przez Francuzów po tej stronie Renu. Co ja zrobię?",
zapytywała desperacko sama siebie, widząc, jak rośnie na drodze jeszcze jedna
zupełnie nie przewidziana przeszkoda.
Jednak w chwili, gdy dotarli do chateau, była tak senna, że marzyła tylko o
tym, by się znalezć w łóżku. Prawdopodobnie na polecenie księcia lokaj
przyniósł jej jedwabną koszulę nocną. Z uczuciem ulgi zauważyła, że do
sypialni przylega mała umywalnia, która zapewne była niegdyś magazynem
broni. A więc będzie mogła się rozebrać z dala od oczu lokaja, a dość gruby
jedwab koszuli skryje jej dziewczęcą sylwetkę.
- Rozumiem, że nie ma pan bagażu, monsieur - powiedział lokaj - ale
wyprasuję pana ubranie. Jego wysokość już mi przykazał, abym znalazł w
chateau coś, co by na pana pasowało.
- Dziękuję bardzo - zdołała sennie odpowiedzieć Iwona.
Zapadła w sen, jeszcze zanim lokaj zdążył wyjść z pokoju.
Teraz zaś myślała sobie, jakie to szczęście, że znalazła pomoc tak
niespodziewaną, od równie wspaniałomyślnego człowieka. Muszę być
ostrożna - pomyślała. - On nigdy nie może się dowiedzieć, kim jestem."
Raz już prawie się zdradziła. Poprzedniej nocy, zaraz przed przyjazdem do
chateau, książę powiedział:
- Dzięki Bogu, że już jesteśmy prawie w domu. Jestem pewien, Bethune, że
rad przyłożysz głowę do poduszki.
Potem, zanim Iwona zdążyła odpowiedzieć, dodał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]